Pan wezwał na wieczystą adorację s. M. Annę od Dobrego Pasterza

Pragniemy poinformować o śmierci s. M. Anny od Dobrego Pasterza (Zofii Lisowskiej). Wieczorem 15 stycznia Pan wezwał swoją oblubienicę  na wieczną adorację Jego Przenajświętszego Oblicza w Królestwie Niebieskim w wieku ponad 95 lat, z których 74 lata przeżyła w Zakonie.. Pogrzeb odbędzie się w czwartek 18 stycznia o godz. 11.00. Mszy św. przewodniczyć będzie J.E. bp Zbigniew Zieliński. Prosimy o dar modlitwy za naszą zmarłą Najmilszą Siostrę. 

BIOGRAM S. M. ANNY OD DOBREGO PASTRZA

Zofia Stanisława Lisowska – córka Konstantego i Bronisławy Gertrudy z Zalewskich – ur. 13 kwietnia 1928 roku w Warszawie.

Siostra pochodziła z rodziny inteligenckiej, ojciec był profesorem, a matka nauczycielką. Miała dwóch braci – Stanisława i Pawła. Spokojne dzieciństwo i młodość przerwał wybuch II wojny światowej. Siostra doskonale zapamiętała Powstanie Warszawskie. Jej najstarszy brat, Stanisław, namówiony przez szwagra, dołączył do Powstańców, niestety, zginął w walce. Rodzice, przeczuwając zbliżającą się godzinę W, posłali swoją ukochaną Zosię i jej młodszego brata  do rolniczej rodziny pod Legionowem. Tymczasem rodzice i brzemienna bratowa ukrywali się w szklarniach dziadka, który prowadził dość dużą działalność ogrodniczą. „Tato mi opowiadał, że siedzieli tak jakiś czas, nie wiedząc, co dzieje się na zewnątrz, i on w końcu postanowił wyjść i zorientować się w sytuacji. I wyszedł, lecz zaraz spotkał Niemca. Ojciec przeżegnał się. Niemiec musiał dostrzec ten gest, bo po chwili opuścił karabin i kazał ojcu zabierać pozostałych i uciekać. Jakimś cudem ocaleli i udało się im przedostać do Lasek, gdzie przeczekali do końca powstania” – wspominała po latach. Po wojnie jej ojciec dostał propozycję wyjazdu do Słupska, potrzebowali na tych ziemiach wykształconych ludzi. 28 czerwca 1947 roku Zofia zdała egzamin dojrzałości według programu wydziału matematyczno-fizycznego przed Państwową Komisją Egzaminacyjną w Państwowym Liceum im. Bolesława Krzywoustego w Słupsku. Rok później, Zofia ukończyła także kurs kroju. W Słupsku, rodzina Lisowskich poznała Siostry Franciszkanki Najświętszego Sakramentu (obecnie: Siostry Klaryski od Wieczystej Adoracji). Jak wspominała s. M. Anna: „Tato nie sprzeciwiał się mojemu wstąpieniu, ale zachorowała moja mama i przez jakiś czas musiałam się nią opiekować i zająć się domem”.

            Ostatecznie, 4 października 1949 roku (dwa lata po powstaniu słupskiego klasztoru), Zofia Lisowska dołączyła do grona mniszek. Została przyjęta w charakterze siostry pierwszego chóru (klauzury jeszcze wówczas nie było, jej zamknięcie nastąpiło dopiero 23 stycznia 1957 r.). Ze wspomnień Siostry: „Wtedy nie było jeszcze klauzury. Na modlitwy chodziło się normalnie do kościoła. Kamienica, którą nam wyznaczyli, była zniszczona, nie było okien ani drzwi. W ogrodzie pełno gruzów. Wszystko to trzeba było najpierw ogarnąć. Adoracja była w ciągu dnia, a po wieczornym nabożeństwie ksiądz chował Pana Jezusa aż do porannej Mszy św. Siostry mimo wszystko starały się prowadzić od początku życie zakonne. Był brewiarz po łacinie, pokuty i zakonny porządek. Wtedy był też podział na dwa chóry. Siostry z drugiego chóru mówiły zamiast brewiarza odpowiednią liczbę Ojcze nasz. A do obłóczyn szłam w białej sukience” – opowiadała. Obłóczyny miały miejsce 19 października 1950 roku. Zofia otrzymała Habit św. i nowe imię: s. M. Anna od Dobrego Pasterza. Siostra opowiadała: „Z łaciną nie miałam problemu. Ale wtedy była wielka bieda. Siostry jeździły na kwesty, nocami haftowały i szyły, by zarobić na utrzymanie, a do tego prace budowlane…”.   S. M. Anna 4 października 1952 roku złożyła pierwsze śluby zakonne. Śluby wieczyste odbyły się 24 kwietnia 1955 roku, jednak po zamknięciu klauzury trzeba było je ponowić 20 lutego 1958 roku. Będąc nowicjuszką s. M. Anna była odpowiedzialna za refektarz, a później, już po profesji przez dwa lata opiekowała się zakrystią. W 1955 roku została wybrana na radną, a po roku została mistrzynią. Funkcję tę pełniła przez rok. Później niestety siostra zaczęła mieć różne problemy zdrowotne.

             Ostatecznie, 18 października 1960 roku otrzymała zgodę na przebywanie w gronie sióstr zewnętrznych. Przeszła więc z klauzury do posługi w zewnętrznej części klasztoru.
S. M. Anna załatwiała różne sprawy w mieście, ale także – jeśli miała ku temu sposobność – pomagała od czasu do czasu przy hafcie. Z biegiem jednak czasu, Siostra zmagając się z różnymi problemami zdrowotnymi, coraz więcej czasu spędzała sama. Dopóki mogła, chodziła na adorację.

            Ostatnie lata życia spędziła już w swojej celi nie mając sił by poruszać się (m.in. zaawansowana cukrzyca, problemy z chodzeniem, silne bóle) i chodzić do kościoła, przyjmowała Komunię św. w celi. Jej dni jednak wypełnione były modlitwą. Odmawiała wiele różańców powtarzając, że to teraz jej najważniejszy obowiązek; że tylko tak może nam teraz pomóc. Kiedy było jej ciężko, powtarzała: „Jezu ufam Tobie, Jezu ufam Tobie.” Jak sama mówiła:  „We wszystkim widziałam wolę Bożą, Pan Bóg sam wszystkim pokieruje. Dlatego teraz nie boję się śmierci, jestem z tym pogodzona i przygotowuję się do niej” – Siostra do końca zachowała jasność umysłu, żywo interesowała się tym, co dzieje się np. w Ojczyźnie czy Kościele. Z wdzięcznością przyjmowała każdy gest życzliwości. Starała się być wyrozumiałą dla posługującej jej Siostry, okazując jej zrozumienie i przyjmując każdą posługę. Zawsze odznaczała się wysoką kulturą osobistą, elokwencją oraz dokładnością.

            Jej śmierć – wieczorem 15 stycznia 2024 roku była dla wszystkich zaskoczeniem. Tego dnia, popołudniu gościłyśmy w naszej klauzurowej kaplicy peregrynujące po diecezji relikwie bł. Rodziny Ulmów. Wieczorem, jak zawsze Siostra, która opiekowała się s. M. Anną, udała się do niej, ale nasza Najmilsza Siostra już nie żyła. Pan powołał ją na wieczną adorację Swego Przenajświętszego Oblicza w Królestwie Niebieskim w wieku ponad 95 lat, z których 74 lata przeżyła w Zakonie.

            W jej notatkach znaleziono zbiór różnych myśli, którymi kierowała się w swoim życiu, w duchowej pracy nad sobą: „Kto w ciągu swojego życia woli pozostawać w tyle zamiast zdobywać sobie miejsce przemocą, ma zapewnione w królestwie Bożym miejsce dla siebie. – i pracować będę w tym kierunku starając się o pokorę przede wszystkim. Miłość własna i pycha wciąż chcą we mnie panować. Mimo swej nadwrażliwości starać siebie przekreślać, nie forsować swego zdania. Czuwać nad myślami, uczuciami. Toczyć wciąż walkę o umartwienie zmysłów wewnętrznych i zewnętrznych. I przyjąć chętnie wszystko, co z zewnątrz niejako zmusza do wyrzeczenia. Nie okazywać przygnębienia choć czasem choroba doskwiera czy okoliczności tak się układają. Powściągając pragnienie by mnie rozumiano, chęć wypowiedzenia się. Dziś zrozumiałam dogłębnie słowa Pana Jezusa: uczcie się  ode Mnie bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie odpocznienie dla dusz waszych. Dziś zrozumiałam w swoim sercu tę drugą część tego wezwania Pana Jezusa” (notatka z 4 października 1999 roku).