Odpust Porcjunkuli

W ubiegłą środę – 2 sierpnia – wraz z całą rodziną franciszkańską świętowałyśmy Odpust Porcjunkuli. Ten szczególny czas rozpoczęłyśmy już dzień wcześniej, Mszą św. wieczorną we wtorek 1 sierpnia. W tym roku odpustowe nauki głosił o. Andrzej Mielewczyk OFMConv z Koszalina. Po Mszy św. wieczornej miała miejsce adoracja Przenajświętszego Sakramentu, którą poprowadził Franciszkański Zakon Świeckich i Grupa Modlitwy św. o. Pio. Na zakończenie tego czasu był Apel Jasnogórski z rozważaniem. Bogaty w wydarzenia był dzień Święta Matki Bożej Anielskiej. O 7 rano – Eucharystia z nauką, o 10.30 – Godzinki ku czci Niepokalanego Poczęcia NMP, o 11.00 – suma odpustowa. Tej Eucharystii przewodniczył ks. Dawid Andryszczak, kapelan słupskiego szpitala. Wokół Chrystusowego ołtarza zebrali się licznie przybyli kapłani z miasta i okolic – m. in. ks. dziekan Zbigniew Krawczyk, ks. Jan Giriatowicz, ks. kan. Józef Domińczak, ks. inf. Bogdan Pipke – grekokatolicki proboszcz, ks. Roman Sypniewski, ks. Jerzy Wyrzykowski, ks. Mariusz Sitko. Obecny był nasz ks. kapelan Józef Kwieciński i ks. Zygmunt Halejcio. O godz. 15 – wierni zebrali się na Godzinie Miłosierdzia Bożego. Oprócz zawierzenia i wołania o Boże Miłosierdzie rozpoczęta została także nowenna przed uroczystością św. M. N. Klary. Zwieńczeniem tego świątecznego czasu była Eucharystia o godz. 18.
W swoich naukach o. Andrzej ukazywał różne znaczenie odpustu Porcjunkuli. „Ten odpust to nie tylko litera, prawo, ale to przede wszystkim więź, czyli nawet coś więcej niż relacja. To spotkanie z Matką, z Maryją, która uczy nas bezinteresowności, byśmy nigdy nie odepchnęli biedaka, który staje na naszej drodze. Wobec daru odpustu warto zadać sobie pytanie, co ja mogę ofiarować – pierwszym i najważniejszym darem, który mogę komuś podarować jest Jezus – Chrystus, którego nie można zatrzymać dla siebie. Może nam się wydawać, że jak chodzimy do kościoła i spowiadamy się to już wszystko robimy, ale właśnie nie, bo chodzi o to, by dawać Jezusa innym. Wchodzimy do Porcjunkuli by spotkać Matkę, która nigdy nam nie przysłania Syna. Spotykamy Matkę Anielską, co ma nam przypomnieć, że także każdy z nas ma swojego Anioła Stróża. Czy o tym pamiętam? Przychodzimy także, by spojrzeć w Jej oczy, by rozważać Jej odwagę, Jej „tak” – przecież Ona, podobnie jak my, nie rozumiała wszystkiego, ale zaufała Bogu, była od początku zasłuchana w Jego Słowo. Może warto zadać sobie pytanie, jakie my mamy oczy? Oczy są po to by zapatrzeć w Boga. Maryja miała oczy serca. Nasze życie to cztery części różańcowe – tak Bóg to ułożył. Wchodzimy do Porcjunkuli również, by przyjrzeć się modlitwie Maryi – to była modlitwa uwielbienia; od tego trzeba zaczynać, od uwielbienia Boga, od dziękczynienia. By nie upierać się przy swoim zdaniu, ale zdać się na Pana, w Nim się radować, w Nim i z Nim przemierzać codzienne drogi. Do tego uwielbienia potrzebna jest cisza. Wielkim darem jest adoracja Przenajświętszego Sakramentu, która powinna najpierw odbywać się w ciszy, a dopiero kiedy już nasycimy się Bogiem, kiedy On nas sobą napełni, możemy sięgnąć po różaniec czy Pismo Święte.” Ojciec odnosząc się do naszego przyklasztornego kościoła i trwającej w nim wieczystej adoracji, powiedział, że „to miejsce jest swoistego rodzaju „Porcjunkulą Słupska”, skarbem dla tego miasta” i zachęcał wszystkich, by często tu wstępowali, by stanąć w obliczu, w bliskości Jezusa – Hostii.