XIV Niedziela zwykła

Jak wspaniała jest liturgia Słowa tej niedzieli! Można ją podsumować, jako niezwykłe wezwanie: „w górę serca!” Ileż nadziei płynie z tych słów, które są dla nas nieustanną zachętą do zaufania Panu, do pójścia za Nim w nowości życia, zgodnie z Duchem i z tą świadomością, że On uprzedza każdy nasz krok, że tak bardzo chce iść z nami. Ale ta wspólna wędrówka rozpoczyna się od naszego przyjścia do Niego, od prawdziwej i szczerej odpowiedzi na Jego wezwanie: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy…” – jak słyszymy w perykopie ewangelicznej przewidzianej na tą czternastą niedzielę zwykłą. „Wszyscy” – Pan czeka na każdego z nas. I nieważne co my o sobie myślimy, jak się dalecy od Boga czujemy, jak bardzo pogubieni jesteśmy – właśnie na takich „utrudzonych i obciążonych” On czeka, On – Ten, który jest Źródłem życia, naszym Życiem i Pokrzepieniem. Ale po cóż mamy przyjść? „Weźcie na siebie Moje jarzmo” – bo ono jest słodkie i lekkie. Brzmi paradoksalnie? Przychodzimy obciążeni i mamy jeszcze wziąć jarzmo? Gdzie ta nadzieja i to pokrzepienie? Właśnie tu. Bo odtąd nasze utrudzenie staje się Jezusowe, bierzemy Jego jarzmo – bierzemy Jego naukę, Jego słowa, Jego przykład, bierzemy krzyż by dalej iść już razem. Teraz jest to „ciężar” niesiony razem. Już nie musimy się lękać, że pobłądzimy albo że nasze wysiłki będą bezcelowe i bezowocne. Z Jezusem wydać bowiem możemy najpiękniejsze owoce, najcenniejsze bo najprawdziwsze. Chodzi także o utkwienie naszego spojrzenia w Jezusa – by być w Niego zapatrzonym, by rozważając Jego tajemnicę i postawę, uczyć się, bo to w Jego „cichości i pokorze serca” jest „ukojenie dla dusz” naszych. Tak, potrzeba nam zdumienia, zachwytu nad pokorą Boga, który tak pochyla się nad nami, który daje nam swoje Serce. Ukojenie znajdziemy w pokorze i cichości – czym jest ta cichość? Czyż nie jest to właśnie zawierzenie Bogu, to takie wtulenie się w Niego w bezgranicznej ufności? Tak. Przyjęcie tego „jarzma” to także walka z pokusami, z „namiętnościami ciała” jak nazwie to św. Paweł – by już nie chodzić swoimi drogami, nie błądzić i szarpać się. Ta relacja z Jezusem, to wejście w tą relację to jakby poddanie się – ale w pozytywnym znaczeniu – pod wychowawcze, pasterskie „jarzmo”, spojrzenie Pana. Określenie „słodkie” może kojarzyć się także z umiłowaniem – z odkryciem jak niezastąpiona i bezcenna jest obecność Jezusa, jak bardzo jej potrzebujemy. Bardzo potrzeba nam takiej postawy zdumienia, zachwytu, rozkochania w Chrystusie, w Bogu i dostrzegania Jego bliskości. Pierwsze czytanie – wzywające nas do radości z triumfalnego pochodu (triumfalnego acz pokornego) Króla nad królami – zapewne znane nam jest dobrze z Niedzieli Palmowej. Podobnie jak zachęta Jezusa do przyjęcia Jego jarzma, może nam przywołać w pamięci obraz Szymona z Cyreny. Więc gdzieś w tej lekturze obecne są elementy pasyjne – ale po to, by przypomnieć nam, że nasze życie mamy odczytywać w kluczu paschalnej drogi Jezusa. To ten klucz przemienia to, co trudne i bolesne, w lekkie i słodkie. Ale klucz ten utkany jest także z miłości. Bo Bóg jest miłością. Jakże bardzo potrzeba nam także tej radości. Chrystus jest Zwycięzcą na wieki; jest Panem nad panami. Możemy na pierwszy rzut oka nie rozumieć Jego dróg i sposobu postępowania, może nam się wydawać jakby swoją pokorą „przegrywał” – tymczasem to Jego królestwo trwa wiecznie i to Jego nikt i nic nie zdoła pokonać. Chyba, że my w swoim sercu i w wolności naszej woli odrzucimy Go – o tym wolnym wyborze przypomina nam św. Paweł w owym fragmencie Listu do Rzymian. Oby jednak w naszym życiu, w naszej codzienności nigdy nie zabrakło tych chwil kiedy z ufającym sercem będziemy przychodzić do Pana, by to Jemu wszystko zawierzać, polecać, Jego pytać, z Nim razem pielgrzymować. W pierwszej części dzisiejszego fragmentu Ewangelii Jezus też mówi o ludziach prostych, którym objawione zostały wielkie tajemnice. O prostych i maluczkich – czyli właśnie takich, których serce jest ufające bezgranicznie; których serce jest otwarte na Boga, w Niego zapatrzone – w Niego a nie w siebie i swoje dociekania – mówi o sercach, które nie osądzają, nie czynią siebie sędziami i „znawcami wszystkiego”. Czy Bóg jest dla mnie Źródłem wszystkiego i czy jestem otwarty na Niego, na Pana, który jak mówi psalmista: „jest łagodny, miłosierny, nieskory do gniewu i bardzo łaskawy, dobry dla wszystkich, a Jego miłosierdzie nad wszystkim, co stworzył. Pan podtrzymuje wszystkich, którzy upadają i podnosi wszystkich zgnębionych”? Czy staram się by te cechy można było dostrzec także w moim postępowaniu, by dzięki temu inni odkryli dobroć Boga, rozpoznali we mnie Jego ucznia? W pierwszym zdaniu dzisiejszej ewangelicznej perykopy Jezus wychwala Ojca. Do tego hymnu uwielbienia i my jesteśmy zaproszeni – nie tylko by czynić to słowem, ale by całe nasze życie stawało się z pomocą Łaski takim właśnie hymnem. Czy tego pragnę? Niech słowa dzisiejszego Psalmu będą naszą modlitwą i stają się codziennym czynem wypływającym z serca miłującego, wierzącego i ufającego, z serca rozmiłowanego w Bogu i pewnego Jego miłości: „Będę Cię wielbił, Boże mój i Królu, i sławił Twoje imię przez wszystkie wieki. Każdego dnia będę błogosławił Ciebie i na wieki wysławiał Twoje imię. Niech Cię wielbią, Panie, wszystkie Twoje dzieła i niech Cię błogosławią Twoi wyznawcy. Niech mówią o chwale Twojego królestwa i niech głoszą Twoją potęgę”.