VI Niedziela Wielkanocna

Także tej niedzieli, pierwsze czytanie z Dziejów Apostolskich, zaprasza nas do odkrywania pierwszego Kościoła, jak on – tak może też po ludzku – powstawał, na jakie pytania musieli odpowiadać pierwsi członkowie, przed jakimi stawali wyzwaniami. Kościół rozszerzał się, Dobrą Nowinę przyjmowało coraz więcej osób i to z różnych kręgów społecznych, narodowych. Kiedy przyjrzymy się temu fragmentowi, uderza niezwykle podkreślana rola Ducha Świętego. Apostołowie, starsi i uczniowie, doskonale rozumieją, że to dzięki Jego łasce, Jego mocy, są zdolni do głoszenia Ewangelii, ale także oni sami dzięki Niemu mogę trwać w wierze, to On sprawia, że są umacniani w komunii z Bogiem, On nimi kieruje i poucza ich. Jest to zresztą realizacja obietnicy jaką dał Apostołom Pan tuż przed swoją Męką, a o której to obietnicy słyszymy w przewidzianej na tą niedzielę perykopie. Czytanie z Dziejów Apostolskich przypomina nam o roli Ducha Świętego i o tym, że głoszenie przez nas Słowa Boga może dokonywać się tylko w mocy Ducha Świętego, we współpracy z Jego łaską i w posłuszeństwie Kościołowi i jego zwierzchnikom. Przeżywamy wyjątkowy czas – przygotowujemy się do Wniebowstąpienia Pańskiego, które już niebawem. Stąd tak poruszają nas słowa Chrystusa: „nie zostawię was sierotami” – On wraca do Ojca, ale zarazem On dla nas jest Drogą do Ojca. Po ludzku, możemy czuć się samotni, a nasza wiara z każdej strony wystawiana jest na próbę, Bóg obecny jest pośród nas, ale pod rozmaitymi zasłonami. A jednak nie jesteśmy sierotami. Jesteśmy dziećmi Bożymi. Przygotowujemy się także do Zesłania Ducha Świętego, czekamy na Parakleta. Potrzeba nam nieustannie wołać o Niego, przyzywać Go. W Psalmie usłyszymy wezwanie psalmisty, który chce nam opowiedzieć „co Bóg uczynił mej duszy.” Co ja mógłbym komuś opowiedzieć, by odpowiedzieć na pytanie, co Bóg mi uczynił? Czy umiem rozpoznać Boga i Jego wielkie dzieła w mojej codzienności, w historii mojego życia? W Psalmach – czy w ogóle w Starym Testamencie – często to możemy dostrzec, jak historia ludu wybranego przeplata się z historią konkretnej, poszczególnej osoby. To jest przecież historia zbawienia i Boży plan. Jesteśmy zespołem naczyń połączonych – jak często mówi się o wspólnocie Kościoła czy w ogólności o ludzkości i relacjach międzyludzkich. Czy w całokształcie historii dostrzegam Boga i Jego interwencję? Czy potrafię dzielić się – czy chcę się dzielić – swoim doświadczeniem Boga? Do tego też tak bardzo zachęca nas św. Piotr w swoim Liście, którego kolejny fragment tej niedzieli czytamy. Apostoł zachęca by wierni byli gotowi do obrony wiary, Dobrej Nowiny. Ale nie tylko do obrony – bo może i to potrafili też niejako „odruchowo” na zasadzie jakiegoś oburzenia czy sprzeciwu – ale także do jej wytłumaczenia. Obrona z argumentami. Teologia nazwie to apologetyką. Do tego jednak potrzeba także osobistego zgłębiania prawd wiary i nieustannego wzrastania w relacji z Chrystusem. To też podkreśli św. Piotr – tak, owszem, gotowość do obrony, ale także troska o swoje sumienie, o pielęgnowanie, by było ono dobre i czyste. Sama wiedze nawet nie wystarczy. To czytanie może nas także pouczyć, czy przypomnieć, o potrzebie ukazywania miłości w konkrecie. A to jest najlepsze głoszenie – nie tyle słowem, choć i ono jest potrzebne, ale właśnie codzienną postawę i osobistym przykładem. O miłości usłyszymy także w ewangelicznej perykopie. Tak, mamy zachowywać przykazania, do tego jesteśmy zobowiązani, ale to nie ma być dla nas „suchy”, narzucony obowiązek. Jezus wyraźnie nam to mówi – mamy to czynić ze względu na miłość do Niego; jeżeli Go miłujemy – jak często i na różne sposoby lubimy to deklarować czy nawet jakoś się z tym afiszujemy – to będziemy zachowywać Jego przykazania. Ale nie tylko zachowywać jako „literę”, „nakaz” – ale jako przestrzeń do okazania tejże miłości, wierności; do okazania naszego zawierzenia Bogu, że Mu ufamy wypełniając Jego przykazania. Wtedy te przykazania, całe Boże nauczanie, stanie się błogosławioną przestrzenią spotkania z prawdziwym Bogiem, który także poprzez ten środek, pragnie nas prowadzić, chronić, pomagać dokonywać wyborów. Będzie to przestrzeń naszego wzrastania w relacji z żywym Bogiem. Potrzeba jednak – by powrócić do słów św. Piotra – najpierw samemu, tak bardzo indywidualnie, osobiście, w swym sercu uznać, że Chrystus jest Panem, uznać Go za Świętego. A nawet nie tylko „uznać”, ale za takiego Go nieustannie uważać. Nie jest to więc akt raz tylko dokonany, ale jest to akt, do którego wciąż trzeba powracać i go w sobie odnawiać. Stąd też potrzeba wciąż prosić o Ducha Świętego. Wszystko to jednak jest niewątpliwie procesem i nie dokonuje się tak od razu. Stopniowo wchodzimy coraz głębiej. W tym też pomaga dobry rachunek sumienia, ciągły rozwój swojego sumienia. Dziś nasz rachunek sumienia nie może wyglądać jak przeddzień Pierwszej Komunii Św. Każdy jest wezwany do rozwoju życia duchowego, do pracy nad sobą, by wrastać w Panu i w ten sposób dawać Mu coraz lepsze, coraz autentyczniejsze świadectwo.