V Niedziela zwykła

„Wy jesteście światłem świata. Wy jesteście solą ziemi” – te słowa z dzisiejszej perykopy ewangelicznej, to kontynuacja Jezusowego Kazania na Górze, którego lekturę rozpoczęliśmy w poprzednią niedzielę. Najpierw Chrystus udzielił błogosławieństwa, nazwał błogosławionymi, tych którzy są ubodzy w duchu, którzy łakną Bożej sprawiedliwości, zabiegają o pokój, mają serca czyste, pokorne, którzy cierpią dla sprawiedliwości, są prześladowani i fałszywie oskarżani. A teraz mówi do zebranych wokół Niego – „wy jesteście światłem, wy jesteście solą ziemi”. Więc to błogosławieństwo nie jest tylko dla nas samych, jest ono dla wszystkich. Ojcowie Kościoła mówili, że chrześcijanie są „duszą świata”. Żyją normalnie, funkcjonują w świecie, ale jakby nie byli z tego świata, bo kierują się wartościami zawartymi w nauczaniu Chrystusa. Miłość Boga, bliźniego, miłosierdzie, pokój, sprawiedliwość, uczciwość, wierność, wiara, zawierzenie Bogu i Jego woli. Zasłuchani w słowa Jezusa, idąc za Jego przykładem, dają świadectwo. To świadectwo jest ową „duszą”, „smakiem” świata. Wszyscy dobrze wiemy, jak ważne jest światło. Bez niego można się łatwo zagubić, nie znajdzie się drogi. Ciemność rodzi także lęk, czyni niemożliwym jakiekolwiek działanie, paraliżuje. Mrok sprzyja także ukrywaniu – czegoś, kogoś, a nawet prawdy o sobie samym, sprzyja ukrywaniu się przed sobą samym. Światło – wszystko czyni przejrzystym, dostrzegalnym. Chrystus jest najprawdziwszą i wieczną Światłością świata. Chrześcijanin nie może się ukrywać. Nie po to otrzymał Boże łaski przy chrzcie świętym, dary Ducha Świętego podczas bierzmowania. Nie można być światłem a jednocześnie nie świecić. Światło rodzi także poczucie bezpieczeństwa. Jak mocno trzeba samemu przylgnąć do Pana i nieustannie od Niego czerpać, aby potem móc naprawdę świecić, rozjaśniać drogi innym. Wszystkim. Wobec wszystkich. A sól? Wiemy jak jest potrzebna w kuchni, wykorzystywana także do konserwacji produktów. Poza tym były czasy, że sól była bardzo drogim produktem. Autentyczny uczeń Chrystusa jest bardzo „cenny” – dlatego „świat” tak próbuje zniszczyć to, co autentycznie chrześcijańskie, bo to ma ogromną wartość. Toczy się ogromna walka. Ale to chrześcijanin sam decyduje po jakiej opowie się stronie – a jest to wybór nieustannie odnawiany, podejmowany na nowo. Jeśli uczeń Jezusa zatraci siebie, prawdę o sobie i zagubi Boga – będzie jak sól, która utraciła smak. Nie jest już potrzebna taka sól w „kuchni”. Można by zadać sobie pytanie – w jaki sposób sól może utracić swój smak, skoro to ona ma nadawać wszystkiemu ów smak? Gdy nie żyjemy tym, czym powinniśmy, kiedy nasze siły, tracimy na to, co nie jest Królestwem Bożym. Każdy z nas ma w sobie ogromny potencjał, ten „talent” dany przez Boga. Jesteśmy przez Niego ukochani, wybrani. Pan jest najlepszym Pedagogiem, Nauczycielem. Sól czy światło są przydatne wtedy, kiedy wypełniają swoje „powołanie” – a to można czynić jedynie wówczas gdy jest się w prawdzie. Czy ja, tak osobiście, wiem do czego Pan mnie wzywa? Pierwsze czytanie – które usłyszymy także już niedługo w Wielkim Poście – to takie właśnie konkretne wskazówki. Chcemy by Pan nas wysłuchiwał, wołamy do Niego, może nawet wykonujemy praktyki religijne, ale to tylko akty formalne. A tymczasem, autentyczne czyny miłosierdzia same będą świadczyć. Zwróćmy uwagę, że pierwsze czytanie z Księgi proroka Izajasze może sugerować nam coś jeszcze. Ciemność stanie się południem – nie „byle jaka” ciemność, ale twoja, moja. Miłosierdzie przeze mnie, przez ciebie, czynione, przemienia także nasze życie, promieniuje na moje, twoje życie. Potrzeba najpierw naszej osobistej przemiany, by autentyczne świadectwo mogło promieniować na innych i wydawać dobre owoce. Jezus tą nauką uświadamia nam naszą godność – kim jesteśmy, do czego jesteśmy powołani jako dzieci Ojca, gdy naprawdę słuchamy słów Syna Bożego. Mówiąc o świetle, Jezus mówi o lampie w domu – oświeca ona przestrzeń nie tylko dla wchodzących, ale nade wszystko tym, którzy już są w domu. Wiele razy powraca to pouczenie – jeżeli nawrócenie zaczyna się najpierw ode mnie, od mojej osobistej przemiany i odkrycia prawdy o mnie i Panu w mojej historii, to również moje świadectwo musi najpierw być dane tym, którzy są najbliżej. A nieraz bywa, że jest to najtrudniejsze do dania świadectwo. Bo łatwiej nieraz wobec tych, którzy są „na zewnątrz” mówić o Chrystusie – może przyjmą słowa, pochwalą „mówcę”, nawet razem się pomodlimy i stwierdzą, że „jesteś dobrym liderem” – ale dać świadectwo życia wiarą, miłością i nadzieją, tym, którzy na co dzień są świadkami moich słabości i niedomagań? Jak mogę być „dobrym” chrześcijaninem na spotkaniu modlitewnej wspólnoty a potem obrażać domowników w awanturze? Czy nadal jestem jednym człowiekiem? Nie ma wstydu i nie jest to przeciwne świadectwu, przyznać się do swoich ułomności. Wszyscy tu na ziemi – „jak długo pozostajemy pielgrzymami” – jesteśmy grzesznikami i toczymy walkę o swoje nawrócenie. I to nieraz ta walka, konsekwentne powstanie z upadków, uparte trwanie przy Chrystusie pomimo wszystko i może wbrew wszystkiemu – to jest prawdziwe świadectwo. Dlatego prorok Izajasz m.in. taki nacisk kładzie na konkretny czyn bardziej niż na same słowa. Świat boi się autentycznego chrześcijanina, a zarazem tak bardzo potrzebuje jego świadectwa, potrzebuje uzdrawiającej i przemieniającej Prawdy – to jest Jezusa, jedynego Zbawiciela człowieka. Sól, światło czy nawet obraz miasta – to takie nasze codzienne rzeczy i sprawy. Z czym może kojarzyć się miasto? Z gwarem, z zatłoczonymi uliczkami, z gronem mieszkańców, z których każdy ma swoją historię, swoje zajęcia. Znów Pan stawia nam przed oczy, przypomina nam o przeogromnej wartości naszej codzienności. Bóg naprawdę umiłował i szczególnie wybrał prostotę. Proste, wierne życie. Wykonywanie małych, najdrobniejszych rzeczy, ale z wielką miłością, z całym zaangażowaniem. Z tych „błahostek”, z tej „rutyny” – uczynić akty wiary, akty miłości dla Pana. Gdy w Biblii poszukamy jeszcze innych znaczeń soli, znajdziemy historię, gdy Eliasz uzdrawia za pomocą soli, wodę. Sól jako narzędzie uzdrowienia. Rana posypana solą boli mocniej. Prawda może zaboleć, ale prawda leczy – Pan powie o uświęceniu w prawdzie oraz, że to prawda właśnie nas wyzwoli. W naszym życiu nie może nie być prawdy – nade wszystko tej najważniejszej, to jest właśnie Tego, który sam jest Prawdą, wieczną Prawdą. Szukając jeszcze, znajdziemy słowa z Księgi Kapłańskiej o „soli przymierza Boga”, której nie może zabraknąć przy ofierze pokarmowej. Sól przymierza. Przypominają mi się słowa św. Pawła, by wszystko, cokolwiek czynimy, czynić w imię Pana naszego, przez Niego dziękując Ojcu. Wszystko z Panem, dla Niego, w Nim. I zgodnie z Jego wolą. Czy pytam się Pana o Jego wolę? Czy chcę ją odkrywać w moim życiu? Po co jednak mamy to czynić? By w naszym życiu było coraz więcej Jego – „aby On wzrastał”. Zawsze bardzo poruszał mnie czytany w tę niedzielę fragment Pierwszego Listu do Koryntian Apostoła Narodów. W dawaniu świadectwa nie chodzi o „błyszczenie”, o skupianie na sobie, o „uwodzenie” słowem, błyskotliwością. Dając autentyczne świadectwo, mamy niejako „zniknąć”, by zajaśniał Chrystus. To Jego mamy pomóc odkryć innym, a nie skupiać na sobie. Jestem tylko narzędziem, może słabo jeszcze dającym się prowadzić Mistrzowi, ale próbuję każdego dnia – próbuję, czyli pozwalam się Jemu prowadzić, czynię to jak potrafię, oddaję Mu moje siły, z nadzieją, że On najlepiej wszystko dopełni. Taka chyba powinna być nasza postawa. Św. Paweł głosił Prawdę – głosił „także” Krzyż, choć dla wielu było to zgorszeniem i obrazą, ale to przez Jezusowy Krzyż przyszło nasze zbawienie. Nie można wybierać tylko niektórych „prawd” i je głosić. Nie. Wiara, Objawienie jakie przyniósł nam Jezus jest jedno, to spójna całość. Aż chciałoby się na koniec powiedzieć – „zadbajmy o sobie”, by nie utracić owego smaku, a jeszcze pomóc go odkrywać i zachować innym. Psalmista pouczy nas tej niedzieli, że mocne serce się nie lęka. A co to znaczy „mocne serce”? W psalmie jest mowa o sprawiedliwości, o miłosierdziu. „Sprawiedliwy się nie zachwieje” – dlaczego? Bo cały jest w Bogu, o Jego sprawy zabiega, Jego słucha (sprawiedliwość w biblijnym języku to właśnie wierność i wypełnianie Bożych przykazań), więc nie musi się obawiać złej nowiny, bo on zna Dobrą Nowinę. Módlmy się może właśnie w tę niedzielę, w tym tygodniu, o łaskę takiego mocnego serca, serca zakorzenionego w Bogu – złączonego z Nim węzłem miłości, ufności, wiary. Prośmy abyśmy nie utracili smaku i byli autentyczni. Prośmy aby nasze życie było światłem wskazującym drogę do Boga. Światło to także ciepło – bądźmy siewcami miłosierdzia. Prośmy o odwagę, abyśmy nie ukrywali naszej przynależności do Chrystusa. Módlmy się o łaskę takiego życia, by inni patrząc na nie, na nas, mogli odkryć i „chwalić Ojca, który jest w niebie”. Nie chciejmy by nas ludzie chwalili – o czym także będzie w dalszej części Ewangelii nauczał Chrystus – ale zawsze chciejmy, by chwalono, wielbiono Boga, naszego Ojca. I sami najpierw Go uwielbiajmy.

s. M. Teresa