Trzeci dzień

Sobotni wieczór był ostatnim dniem przygotowania do uroczystości Odpustu św. Ottona. Nawiązując do dynami Triduum Paschalnego, ks. Maksymilian zauważył, że „dzisiaj  w tą już trzynastą niedzielę zwykłą mamy ten trzeci dzień, dzień radości i zmartwychwstania. Pierwsze dwa dni dotykaliśmy tematów trudnych, bolesnych. Rozważaliśmy o naszej pobożności, która czasami może być pusta, może być pełna takiej hipokryzji, z zewnątrz piękna, ale tak naprawdę nie przemijająca nas samych, może być tak naprawdę wydmuszką, czymś, co nas nie zmienia, może nie być prawdziwym spotkaniem z Bogiem. I taką refleksję przeprowadzaliśmy. Dzisiaj ten temat śmierci i życia się przewija w Słowie Bożym.”

„Kobieta, która chorowała na krwotok dwanaście lat. Po pierwsze, była wykluczona ze społeczeństwa, ponieważ Żydzi uważali, że krew wprowadza człowieka w nieczystość rytualną, kontakt z krwią. Przez to nie mogła mieć kontaktu stałego ze swoimi bliskimi, z ojcem, matką, z rodzeństwem, może z mężem, swoimi dziećmi, nie wiemy tego. Była wykluczona ze społeczeństwa, bo była cały czas nieczysta, więc kontakt z nią wprowadzamy innych ludzi w nieczystość rytualną, nie mogliby składać ofiary i modlić się, dlatego żyła w samotności, była pozbawiona życia w społeczeństwie, była wykluczona, nie miała rodziny, chociaż miała ją fizycznie. I Jair, który doświadcza już umierania swojej córki. Lekarze pewnie powiedzieli, że już nic nie mogą zrobić, że już odchodzi. I ci ludzie doświadczają beznadziei,  doświadczają dna właśnie, nędzy, bezsilności. I my także bezsilności możemy doświadczyć w swoim życiu – jakiegoś marazmu, może wiary, która jest słaba, która nie smakuje, może wiary, która jest oschła, jest pustynią. Może  też doświadczamy cierpień, choroby bliskich. Doświadczamy pewnie niewiary w naszych rodzinach. To są takie ciemności, które dotykają nas. Dotykają nasze życie. I do tego wszystkiego przychodzi Bóg. Jakże pięknie podsumowuje to kolekta, czyli ta modlitwa, którą kapłan odmawia po akcie pokuty i po wyśmiewaniu Chwały na wysokości. Piękny jest ten tekst: Boże, Ty przez łaskę przybrania uczyniłeś nas dziećmi światłości. Nie dopuść, aby nas ogarnęły ciemności błędu. Przyjdź ze swoją światłością do naszych ciemności.”

„Jezus, idąc przez tłumy, nie uzdrawia tych tłumów. Jak Jezus zapytał uczniów, kto Mnie dotknął, to uczniowie mówią, wszyscy cię dotykają. Ale tylko jedna osoba została uzdrowione. Tylko ta chorująca na krwotok. Gdy przychodzi i pada do Jezusa Jezus mówi: Twoja wiara cię ocaliła, córko.  Mówi do niej „córko”,  przywraca jej godność córki, przywraca godność kogoś, kto ma relację, kogoś, kto już nie jest sam, nie jest wykluczony, jak była przez dwanaście lat. Ale mówiąc „twoja wiara cię ocaliła”, wskazuje nam, że to wiara czyni cuda, że Bóg przebija się przez te wszystkie mury naszej przeszłości, naszej grzeszności, naszych słabości i to wszystko kruszy, ale nie kruszy muru mojej niewiary, mojej wolności. Ten akt muszę dokonać ja, Bóg nie przebija się do mnie na siłę. Bóg kocha mnie, dlatego zostawia mii wolność. Czasami droga z głowy do serca, to jest długi proces. Bo ja to wiem, ale czy w to wierzę? Ja wiem, że Bóg jest miłością, ale czy w to wierzy? Wiem, że Bóg jest, jest ze mną, że uzdrawia, ale czy w to wierzę?”

„Ja miesiąc temu doświadczyłem uzdrowienie wewnętrznego. Doświadczałem właśnie takiej wewnętrznej ciemności, takiego marazmu. Mimo, że to jest mój pierwszy rok kapłaństwa i powinno mnie wszystko cieszyć, to wszystko mnie przytłaczało i było dla mnie trudne. I wszystko przychodziło mi z ogromnym wysiłkiem. Nie cieszyłem się z tych owoców pracy i nawet jak słyszałem jakieś dobre słowo, to ono do mnie nie docierało. To była jakaś taka wewnętrzna ciemność, która pewnie miała różne powody. I pewnej nocy, gdzieś około wpół do pierwszej w nocy, kiedy te myśli gdzieś przechodziły przeze mnie, miałem nagle taką myśl, żeby pójść do kaplicy –  u nas na plebanii jest kaplica – i poszedłem na adorację. I tam doświadczyłem łez. Klęknąłem i kiedy otworzyłem tabernakulum to zacząłem płakać. I uświadomiłem sobie, że nie są to łzy smutku, tylko łzy szczęścia. W ogóle uświadomiłem sobie, że były to pierwszy razem w moim życiu łzy szczęście, że chyba nigdy nie płakałem na szczęścia, jak sobie tak przypominam, tak rzewnie nigdy ze szczęścia nie płakałem. I Bóg dał mi doświadczyć swojej miłości. I pojąłem, uwierzyłem w to, że jestem kimś kochanym i bardzo obdarowanym, i że mogę też siebie samego kochać. Że jestem kimś wartościowym, że jestem kimś, kto to może kochać i ma do dania ludziom. Ta modlitwa przemieniła się we wdzięczność. Wdzięczność Bogu za wszystko, za świat, za dar życia, za każdy dzień. 

Skoro jesteś, to każdy dzień twojego życia jest wielkim darem, jest wielkim cudem. Każda minuta, każda godzina twojego życia jest wielkim cudem. Jest czymś przepięknym. Ale my tego nie widzimy. Nie widzimy tego. Widzą to osoby śmiertelnie chore, bo spotkały się ze śmiercią i przewartościowały swoje życie. One dziękują Bogu za każdy dzień.”

„I to jest wielki wysiłek być szczęśliwym. Bo trzeba sobie każdego dnia przypominać, każdego dnia wstawać rano i dziękować Bogu za to, że daje nam życie, za to, że dał nam kolejny dzień, bo się obudziliśmy. To nie jest oczywiste. Że chodzimy na dwóch nogach, to nie jest oczywiste. Że żyjemy w pokoju, a nie w wojnie, to nie jest takie oczywiste. I tak naprawdę wokół jest wiele powodów do wdzięczności, do szczęścia. Musimy przejść ten wysiłek z wiedzy do wiary.”

Kończąc, kapłan odniósł się do św. Ottona: „

Dziedzictwo Ottona, czyli nasz Kościół koszalińsko-kołobrzeski, pomorski, ludzie, którzy zostali zewangelizowani 900 lat temu przez Św. Ottona i my ich następcy żyjący tutaj, aby budować Królestwo Boga na ziemi musimy przejść taką drogę osobistego nawrócenia. Nawrócenia wewnętrznego.  Nie budować Królestwo Boże tylko zewnętrznie, ale najpierw zacząć od siebie. Zobaczyć, czy moja wiara jest prawdziwa, czy może jest tylko zewnętrzna i czy moja wiara jest świadomością, że jestem nikim, jestem nędzą przed Bogiem, ale za to bardzo kochaną nędzą. Bardzo przez Boga umiłowaną. I czy naprawdę wierzę z Kim tu przebywam, Kto to jest? Że to jest ten sam Jezus, który uzdrawia, który kocha, który daje łaski. Czasami jest to droga długa, ale każdy z nas jest powołany do tego, żeby być szczęśliwy, żeby być. I niech Bóg przeprowadza nas z tych ciemności błędu do światła wiary.”

Triduum zakończone, a my trwamy w oczekiwaniu na niedzielne i poniedziałkowe uroczystości. Zapraszamy do wspólnego świętowania z nami!