Siostra nie umarła, Siostra wstępuje do życia

11 stycznia o godz. 10.00 odbył się pogrzeb naszej Najmilszej S. M. Stanisławy. Eucharystia – pod przewodnictwem J. E. bp. Edwarda Dajczaka – była dziękczynieniem za dar życia i posługi naszej Siostry. Po ołtarzu obecni byli również: ks. proboszcz Jerzy Urbański, ks. proboszcz Józef Domińczak, ks. kapelan Dawid Andryszczak, ks. kapelan Arnold Zimnicki, ks. Andrzej Zaniewski i ks. Zygmunt Halejcio.

„Wysłuchaliśmy przed chwilą pierwszego czytania, które jest jednym z najbardziej porywających fragmentów w Nowym Testamencie”. – rozpoczął homilię bp Edward –  „Apostoł Jan mówi kim jesteśmy teraz i używa słów najpiękniejszych: jesteśmy dziećmi Bożymi. A używa też tego określenia, aby wskazać na coś jeszcze większego, coś co jest przed nami, co będzie jeszcze większym upodobnieniem do Jezusa. Zaczyna od postawienia na pierwszym planie tego tytułu bycia dzieckiem Bożym: popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec, zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi. To jest pierwsze: Bóg Ojciec ukochał nas do tego stopnia, że posiadamy ogromny przywilej noszenia Jego imienia, Jego dziecka. I rzeczywiście nimi jesteśmy – dodaje św. Jan. Jesteśmy nie tylko z imienia, nie tylko tytuł. Chrześcijanie naprawdę są dziećmi Boga za sprawą zbawienia dokonanego przez Jezusa Chrystusa. Apostoł mówi, że dlatego świat nas nie rozumie. Ci, którzy nie spotkali Jezusa, nie potrafią zrozumieć też Jego Bożych dzieci. Ktoś kto nie spotkał Pana, nie stał się Jego dzieckiem, nie może zrozumieć, kim są uczniowie Jezusa”.

„Z nami ludźmi jest tak, że jesteśmy „już” i to „już” to jest to, co mówi Apostoł: jesteśmy dziećmi Boga. Trudno o bliższą relację, o zrozumienie swojego życia głębiej, jak to, że jesteśmy Jego dziećmi, jesteśmy Jego rodziną, bliskością niewyobrażalną. To jest dla nas ogromnie ważne, ale mówi jeszcze Jan, że kiedy On się objawi, przyjdzie powtórnie, zobaczymy Go w sposób, do którego teraz nie jesteśmy zdolni. Paweł Apostoł mówi to w Pierwszym Liście do Koryntian: teraz widzimy jak w zwierciadle, niejasno, ale ujrzymy Go twarzą w twarz, teraz poznajemy po części, ale wtedy poznamy zupełnie inaczej. Te słowa, w klimacie wspólnoty, która blisko Jezusa Eucharystycznego jest nieustannie, w klimacie życia przez tyle lat s. M. Stanisławy wpatrującej się nieustannie w Jezusa, to to stwierdzenie Ewangelisty Jana jest pocieszające, ogromnie ważne. To zagubienie dzisiejszego świata wyraża się w tym, że człowiek nie widząc kim jest, nie rozumiejąc tej pięknej odsłony, jaką nam dziś pokazuje Ewangelista, nie wiedząc, że zdąża do czegoś jeszcze więcej, będzie się znajdował w świecie nie wiedząc po co i na co. I wtedy trudno o życie dobre, trudno o życie w prawdzie, miłości, w wartościach, które mają sens. Stąd to niezrozumienie Jezusa i Jego uczniów”.

„Dzieci Boże – to określenie dla Ewangelisty Jana to specjalny tytuł, który on wypowiada pokazując nam to pochylenie Boga nad nami, to pochylenie, które jest jedyne, niepowtarzalne i pełne nadziei. Trzeba sobie uświadomić coś ogromnie ważnego. Kiedy zaczynamy zastanawiać się nad tym, kim my jesteśmy i dokąd zmierzamy, i kiedy wpatrujemy się w Ewangelię, to uświadamiamy sobie coś ogromnie ważnego. To obraz pokazany w Apokalipsie – my idziemy na ucztę, na Gody Baranka, na świętowanie. Kiedy patrzymy na całą teologię Eucharystii, rozumienie Eucharystii, które trzeba złowić w tym kontekście, w którym Jezus ją ustanawia, a to jest Pascha, święto wspólnoty Izraela Starego Testamentu – Jezus umiera za nas, jak mówi Ewangelista: umiłowawszy do końca, dokonuje czegoś, co stało się niezrozumiałe”.

„Mamy taką scenę, kiedy Jezus ofiaruje się za nas i uczniowie uciekają z Jerozolimy. Dwóch uczniów idzie, pojawia się Jezus. Jezus, który tłumaczy siebie, mówi przez całą drogą teksty Starego Testamentu – a kiedy otwierają się im oczy? Przy łamaniu chleba, na Eucharystii. To jest moment decydujący. To jest moment, w którym my spotykamy Zmartwychwstałego, kiedy Jezus mocą Ducha Świętego staje się obecny przez komunię, przez to, że przenika nasze życie”.

„S. M. Stanisława, kiedy znalazła się we wspólnocie najpierw w Kętach, a potem kiedy przyszła tutaj, jako młoda siostra, wpatrywała się w Eucharystycznego Pana całymi godzinami, przez lata”. – Biskup nawiązał także do pewnego świadectwa – „Jezus skarży się, że jest zostawiony w tabernakulum przez ludzi. Na wszystko mają czas, ale nie mają czasu, aby przyjść do Niego. Siostry tu w Słupsku koją ten ból Jezusa i tu w tym mieście, i w naszej diecezji, koją ten ból przy wszystkich pustych tabernakulach – pustych nie Jezusem, tylko brakiem nas, ludzi, którzy mamy na wiele rzeczy czas, ale nie na to, aby zajść, uklęknąć, zatrzymać się i wyznać naszą miłość Boga.

Dzisiaj często to życie jest niezrozumiałe. Dopiero kiedy patrzymy na Jezusa w sposób oblubieńczy, ta uczta, do której zmierzamy, już tutaj pomaga nam kosztować tej bliskości. Kiedy staniemy z Jezusem twarzą w twarz, to się zdziwimy, my, którzy się w Niego wpatrujemy, karmimy się Nim, zdziwimy się, że to ten sam Jezus, który był w naszym kościele. To jest pielgrzymka wiary. Siostry Klaryski mamą to w swojej zakonnej krwi, w tej niezwykłej bliskości. Oblubieńczość, która rozpoczyna się zawsze na chrzcie św. realizuje się we wszystkich wymiarach życia. Przede wszystkim zaczyna się we chrzcie świętym i w Eucharystii, potem w tym niezwykłym sakramencie małżeństwa, sakramencie bliskości. A potem tą samą drogą idziemy, kiedy mówimy o dziewictwie, o oddaniu życia dla Królestwa – to rozwinięcie łaski chrztu, ta bliskość, która jest żarliwością, Jezus staje się jedyną miłością życia”.

Biskup nawiązał także do osobistego świadectwa śp. S. M. Stanisławy, która opowiadała, jak kiedyś na adoracji tęskniąc za wspólnotą kęcką, skarżyła się na to Panu, usłyszała wewnętrznie Jego głos: „czy Ja nie jestem ten sam także tutaj?” – „To są te spotkania, ciche, za klauzurą, ale one prowadzą do tego, że Jezus jest tutaj i nie jest opuszczony”.

„To jest zaproszenie Jezusa dla nas wszystkich, abyśmy byli z Nim, abyśmy właśnie w taki sposób wędrowali. Chcemy zobaczyć, że ta wielka uczta paschalna, do której nas zaprasza – bo Niebo jest miejscem wielkiej uczty nas wszystkich z Jezusem – zaczyna się tutaj. Jezus raz umarł, raz ustanowił Eucharystię i zostawił nam po to, żebyśmy pogłębiali to wszystko co między nami a Nim. Kiedy dochodzi do niezrozumienia, kiedy ta więź nie jest osobista, nie rozumie się Eucharystii. Nie zrozumie się Eucharystii bez tej osobistej więzi, bez tego osobistego doświadczenia wiary, bez tego rozumienia, że grzech to jest zdrada jedynej Miłości. Jezus, dla którego Kościół jest oblubienicą, ciągle nas zmienia, gromadzi, jednoczy nas, tworzy z nas wspólnotę. Jezus nas nie kopiuje, powołuje zawsze niepowtarzalnie. On proponuje nam życie, które jest najbardziej właściwie dla nas. Eucharystia to dar Jezusa z siebie dla swojej oblubienicy, dla Kościoła, abyśmy mogli żyć”

Bp Edward zwrócił uwagę, że to łaska, że w tym miejscu Jezus „jak w żadnym innym miejscu przez całe lata, tu w tym miejscu nie jest opuszczony”.

„Jeżeli dzisiaj żegnamy jedną z sióstr, to właśnie chcemy pożegnać w taki sposób, nie w inny. Podziękować jej” – spoglądając dziś na to życie, „które na tym etapie ma swój kres, ale nie ma kresu duchowego, to trzeba powtarzać: siostra nie umarła, siostra wstępuje do życia, w to życie Zmartwychwstałego Pana, którego adorowała przez całe lata, Pana, który teraz weźmie ją w swoje ramiona”.

Na zakończenie Mszy św. odczytane zostało także słowo naszego pożegnania:

„Kochana Siostro,

Jeszcze tak niedawno rozważaliśmy postawę Mędrów ze Wschodu, którzy wyruszyli za nieznaną gwiazdą, aby u kresu swej drogi stać się świadkami „wzniosłej pokory i pokornej wzniosłości” objawienia Boga w ubogiej stajence. Adoracja Dziecięcia przez Mędrów była hołdem wiary i darem miłości ku Słowu Wcielonemu. Mędrcy są dla nas wzorem odważnych pielgrzymów nadziei, jakimi ma być każdy z nas. A oto wieczorem, 5 stycznia, po I Nieszporach uroczystości Objawienia Pańskiego, Boskiemu Oblubieńcowi spodobało się poprowadzić Ciebie, Kochana Siostro, przez ostatni etap doczesnej pielgrzymki. Wyruszyłaś za Nim ufnie, z miłością i poddaniem się Jego woli. Kilka chwil po północy, 7 stycznia, kilka godzin po odnowieniu ślubów zakonnych, wspierana obecnością Sióstr, wypowiedziałaś swoje ostatnie „amen”, do końca będąc świadomą i nie wypuszczając z rąk różańca.

Wiara prowadzi do Pana Jezusa, a miłość Go odnajduje. Kochana Siostro, ponad 77 lat temu opuściłaś rodzinny dom, aby swoim życiem odpowiedzieć na tę Największą Miłość, jaką jest sam Bóg. Twoja odpowiedź to dołączenie do wspólnoty sióstr w Kętach. Pan Jezus był zawsze dla Ciebie najważniejszy – On i troska o Jego chwałę. Dlatego nie wahałaś się opuścić klasztor w Kętach i przyjechać do Słupska. Tęskniłaś, a kęcka wspólnota pozostała Ci bliską. Przyjęłaś jednak wolę Bożą i zostałaś z nami na zawsze. To Słupsk stał się Twoim domem. Ukochałaś Zakon całym sercem. Jak przystało na prawdziwą duchową córkę św. Franciszka z Asyżu, szłaś drogą ubóstwa i zawierzenia Panu. Wiernie przestrzegałaś Reguły św. i przepisów zakonnych. Byłaś gorliwą adoratorką Przenajświętszego Sakramentu. Ceniłaś ciszę i rozumiałaś jej znaczenie w życiu duchowym. Jednakże tą ciszę przerywałaś swoim śpiewem. Poświęciłaś się grze na organach i śpiewie. To był nie tylko zakonny obowiązek, ale także Twoja pasja. Do końca starałaś się uczestniczyć w życiu Wspólnoty, zawsze czując się za nią odpowiedzialna ubogacając nas swoją postawą i opowieściami. Na pewno trudnym doświadczeniem były dla Ciebie ostatnie lata, kiedy stan zdrowia nie pozwalał Ci już opuszczać zakonnej celi, ale widziałaś w tym wolę Bożą. Z wdzięcznością przyjmowałaś każdy kolejny dzień życia oraz wyświadczane Ci posługi i pomoc. Dziś dziękujemy Ci, Kochana Siostro, za Twoje świadectwo, gorliwość, modlitwy i to wszystko, czym budowałaś Wspólnotę, za przyjęte i ofiarowane cierpienie. Pozostaniesz w naszych sercach i wspomnieniach.

Pamiętamy, jak przechodząc obok Krzyża, całowałaś Rany Pana, a mijając figurę Matki Bożej, również oddawałaś Jej cześć w tak czuły sposób. Gdy cię odwiedzałyśmy w celi, prosiłaś nas, abyśmy pozdrowiły od Ciebie Pana Jezusa na adoracji – teraz my prosimy Ciebie, Kochana Siostro Stanisławo: pozdrów Pana od nas, poproś o Jego błogosławieństwo dla naszej Ojczyzny, diecezji, zakonu i wspólnoty; o nowe adoratorki. Otaczamy Ciebie naszą modlitwą mając nadzieję, że teraz już adorujesz Pana w bliskości świętych, w Królestwie Niebieskim. Niech Twoje życie, tu na ziemi ukryte i poświęcone adoracji Jezusa-Hostii, zajaśnieje świętością i ukaże wielu piękno umiłowania Boga ponad wszystko”.  

Po Eucharystii, na Starym Cmentarzu, odbyły się dalsze ceremonie pogrzebowe.