Niedziela – Święto Chrztu Pańskiego
Dziś celebrujemy święto Chrztu Pańskiego. Oto Jezus, wyczekiwany Mesjasz i rozpoznany przez Jana Chrzciciela Baranek Boży, przychodzi nad Jordan i zanurza się w wodach tej rzeki przyjmując chrzest, tak jak inni, a jednocześnie – nie jak inni. To w te wody zanurzali się ci, którzy pragnęli zmyć z siebie brud grzechu i rozpocząć nowe życie pod wpływem nauczania syna Zachariasza. I to w te wody wchodzi Syn Boga żywego. Oto jest Emmanuel – Bóg z nami, który nie lęka się wejść w wody naszej słabości. „Oto wasz Bóg” – jak mówi prorok Izajasza. Oto On. Oto „ukazała się dobroć i miłość Zbawiciela naszego” – jak napisał św. Paweł Apostoł. Bóg z nami, Bóg pośród nas.
Oczywiście, ta niedziela ma także charakter katechetyczny, którym jest przypomnienie nam znaczenia i ważności sakramentu chrztu świętego. To ten sakrament gładzi grzech pierworodny, przywraca nam godność dziecka Bożego i włącza nas we wspólnotę Kościoła Świętego. Ale wsłuchując się w tę ewangeliczną perykopę, w całą liturgię Słowa tej szczególnej niedzieli, może trzeba nam nade wszystko zachwycić się bliskością Boga. Zachwycić się nią kolejny raz – kolejny raz, ponieważ już w szczególny sposób czyniliśmy w noc Bożego Narodzenia, zatrzymując się przy żłóbku. Ale obraz Jezusa wchodzącego do Jordanu może skłonić nas do jeszcze jednej refleksji – do pytania o nasze zanurzenie w Bogu. Skoro On tak zanurza się w naszej rzeczywistości, to jak ja zanurzam się w Nim? Czy to od tego zjednoczenia rozpoczynam wszelką moją działalność, posługę, wypełnianie codziennych zajęć, spotkania, rozmowy?
Zanurzyć się Panu i stać się „zwiastunem dobrej nowiny”. Do bycia takim zwiastunem zachęca, wzywa nas, prorok Izajasz Poprzez prostowanie naszych dróg, poprzez głoszenie Dobrej Nowiny. Ten, kto zwiastuje Pana nie może się lękać – tak jak nie lękał się Jan Chrzciciel. Ale podobnie jak i Jan, nie może sobie zwiastun przypisać bycia Mesjaszem. Jest „tylko” (aż?) głosicielem. Pozostanie „tylko” głosicielem nie zawsze jest łatwe. Trudność może pojawić się szczególnie wtedy, gdy tak wyczuwalne staje się napięcie i presja tych, którzy pochodzą z konkretnymi oczekiwaniami – jak zaznacza to na początku tej perykopy św. Łukasz. Do końca nie przysłonić sobą Boga.
Pierwsze czytanie ukazuje Boga jako dobrego Pasterza, który osobiście jest zatroskany o swoje owce. Ale także to czytanie pełne jest nadziei i zachęty: „pocieszajcie lud” – tak się zaczyna ten fragment. Bliskość Boga jest źródłem tej pociechy. To Jego miłosierdzie ku nam jest tym źródłem. I oto cały świat, wszelkie stworzenie (których jest pełna ziemia – jak pisze Psalmista) czeka na Niego. A ja? Czy ja też czekam na Niego? Czy znam to uczucie napięcia i wyczekiwania ukazane również przez św. Łukasza? Choć czasem to napięcie może być i „złym doradcą” i nas zwieść, popychając do zbyt pochopnych decyzji, nieroztropnych kroków. Bo czasem na to „przyjście” Pana trzeba nam poczekać. Tak bliski jest On, a jednak pozostaje „ukryty”. Jan był uczciwy w swojej posłudze, ale nie każdy tak do tego podchodzi. Zwiastun sam pierwszy musi być zanurzony w Bogu, ażeby nic i nikt nie rozłączyło go od Niego i nie skusiło do przysłonięcia Posyłającego. Czeka ten, który jest świadomy łaski Pana. Nie musimy się przecież lękać – Bóg przychodzi zawsze by nas ocalić, a nie żeby nas zniszczyć czy nam jakoś „zaszkodzić”.
Psalmista opisuje Boga jako „odzianego w majestat i piękno”, który jest „okryty światłem jak płaszczem”. Bardzo lubię te wersy. Spróbujmy wyobrazić sobie ten obraz Boga „odzianego w majestat i piękno”, całego w światłości. Aż chce się wpaść w Jego objęcia, tak się mocno wtulić, aby to światło otuliło i nas, pochłonęło nas. Jezus zanurza się w Jordanie, ale nie pozostaje w tych wodach długo – to lekcja dla nas, abyśmy nie skupiali się na swoich słabościach, ale powstawali, wychodzili „z tych” wód i podejmowali poleconą nam misję. Nasz kierunek podążania ma być zawsze ku górze.
W tej perykopie tego nie ma, ale z innych opisów wiemy, że Jan wzbraniał się przed udzieleniem chrztu Jezusowi będąc świadomym, kto jest kim. Jednak każdy gest Pana jest dla nas lekcją i wskazówką. I tak jest w tym przypadku. Po pierwsze jest to lekcja pokory – zarówno Chrystusa, który kolejny raz uniża się, aby być jedno z nami, aby być pośród nas. Czyn Jezusa opisuje św. Paweł w drugim czytaniu, taką podając motywację: „abyśmy wyrzekłszy się bezbożności i żądz światowych, rozumnie i sprawiedliwie, i pobożnie żyli na tym świecie, oczekując błogosławionej nadziei i objawienia się chwały wielkiego Boga i Zbawiciela naszego, Jezusa Chrystusa, który wydał samego siebie za nas, aby odkupić nas od wszelkiej nieprawości i oczyścić lud wybrany sobie na własność, gorliwy w spełnianiu dobrych uczynków”.
Po drugie jest to lekcja tego, abyśmy nie bali się pozwolić Bogu działać, nawet wówczas, a może nade wszystko właśnie wówczas, kiedy Jego działanie, Jego plan i logika, „nie zgadza się” z nami będąc inne od naszych wyobrażeń. Jan – będąc na pograniczu Starego i Nowego Przymierza – pewnie miał inne wyobrażenie Mesjasza i Jego pojawienia się. I znów przypomina mi się historia z Naamanem. Może i nam się zdarza „zbanalizować” przyjście Pana i przez to Go nie rozpoznać? Może także „banalizujemy” sakramenty świętego widząc w nich taki zwyczaj, konieczność? Chrzest nie jest zwyczajnym zanurzeniem w wodzie. Kto odmawia Liturgię Godzin, z łatwością może zauważyć, jak liturgiczne teksty, hymny brewiarzowe, łączą przybycie Trzech Króli właśnie z Chrztem Pańskim oba wydarzenia nazywając Objawieniem Pańskim (dodając do tego jeszcze wydarzenie z Kany Galilejskiej). Pokorne jest to objawienie się Baranka Bożego nad brzegiem Jordanu. Jezus przyjmuje chrzest z rąk Jana czyli Pan przyjmuje chrzest z rąk sługi. To ma nam przypomnieć, że nie my sami sobie zdobywamy zbawienie, ale je przyjmujemy – potrzebujemy pokory Jana Chrzciciela.
Wody Jordanu to także wspomnienie wód potopu. Kościół św. z bogactwem sakramentów jest dla nas nową arką ocalenia. Jezus swoim chrztem uświęcił wody. Sakramenty nie są bowiem działem człowieka, nic w nich nie dzieje się naszą mocą. W kazaniu św. Proklusa, biskupa Konstantynopola, czytamy: „Patrzcie uważnie! Oglądajcie nowe i zdumiewające cuda: oto słońce sprawiedliwości obmywa się w Jordanie, ogień zanurza się w wodzie, Bóg zostaje uświęcony ludzką posługą! Dziś wszelkie stworzenie woła słowami hymnu: „Błogosławiony, który przychodzi w imię Pańskie”. Uważajcie, patrzcie na zadziwiające i nowe wody potopu, większe i znamienitsze od tych z czasów Noego. Tam fale wód zgładziły ludzkość, tu woda chrztu, mocą ochrzczonego w niej Chrystusa, przywraca zmarłych do życia. Tam gołębica, niosąc w dziobie gałązkę oliwną, zapowiadała miłą woń Chrystusową, tu zaś Duch Święty przybywa pod postacią gołębicy i wskazuje miłosiernego Pana”.
Ewangeliczna perykopa kończy się sceną zstąpienia Ducha Świętego oraz słyszymy głos Ojca: To jest Mój Syn umiłowany. Podobne słowa usłyszymy na Górze Przemienienia. Przez Jezusa, Ojciec wypowiada te słowa nad każdym z nas. Czy może być piękniejsze zdanie wypowiedziane przez Ojca wobec nas? I On te słowa wypowiada, tylko czy ja chcę je usłyszeć, a usłyszawszy – czy przejmuję się nimi i pozwalam, aby one kształtowały moją tożsamość, ale także relacje z innymi? I oczywiście relację z Bogiem. Jestem Jego dzieckiem. Św. Cyryl Aleksandryjski pisał, że „cała ludzkość była zawarta w Chrystusie jako człowieku. Ojciec zaś ponownie daje Synowi własnego Ducha, abyśmy w Nim tego Ducha zyskali. Z tego względu Zbawiciel przygarnia potomstwo Abrahama – jak mówi Pismo – i pod każdym względem upodobnił się do braci. A więc Jednorodzony Syn Boży nie dla siebie przyjmuje Ducha Świętego, bo ten Duch jest Jego Duchem, jest On w Nim i przez Niego jest dany, tak jak powiedzieliśmy o tym poprzednio; ale przyjmuje Go jako człowiek, aby tę naturę ludzką, którą w pełni posiada, całą i zupełnie przywrócić do dawnego stanu. Opierając się więc na świadectwie Pisma, wolno nam prawidłowo wywnioskować, że Chrystus nie dla samego siebie przyjął Ducha Świętego, ale że raczej przyjął Go w sobie dla nas; a przez Niego spłynęły na nas także wszelkie dobra”.
Potrzebujemy Bożej Łaski i obecności Ducha Świętego. Przywołajmy na koniec św. Grzegorza z Nazjanzu: „Chrystus jest w światłości, bądźmy wraz z Nim oświeceni; Chrystus zanurzony jest w wodzie, z Nim razem zstąpmy do niej, abyśmy wraz z Nim wzwyż wstąpili. Ale Jezus wychodzi z wody i unosi ze sobą w górę cały świat; widzi rozwierające się i otwarte niebiosa, które Adam zamknął dla siebie i dla swych potomków, tak jak i raj został mu zamknięty mieczem płomienistym. A Duch daje świadectwo Bóstwu, gdyż zstępuje na równego sobie. I daje się słyszeć głos z nieba, gdyż stamtąd był Ten, który otrzymał świadectwo. I jako gołębica zstępuje Duch, aby widzialnie uczcić ludzkie ciało Jezusa, ponieważ i ono jest przebóstwione i w nim Bóg staje się widzialny. Podobnie i w zamierzchłych czasach gołębica zapowiedziała koniec potopu”. Jezus jest naszą Drogą. On jest Prawdą i Życiem. Zanurzmy się w Jego światłości, w Jego miłosierdziu.
Jednak to święto, ta niedzielna liturgia, nie jest tylko przeszłością i czymś do przeczytania. Ewangelia w ogóle nie jest tylko do przeczytania. Ona ma przemieniać nasze życie. Dlatego słusznym, wskazanym wydaje się zadanie sobie pytanie, jak właściwie możemy uczcić to Święto? I znów przywołajmy słowa św. Grzegorza z Nazjanzu: „Przede wszystkim pozostańcie czyści i oczyszczajcie się. Bóg przecież niczym bardziej się nie raduje niż nawróceniem i zbawieniem człowieka, któremu została dana cała ta nauka i wszystkie tajemnice. I macie być jak źródła światła w świecie i siłą życiodajną dla ludzi. Macie być jak płonące światła przy owym wielkim świetle z nieba i napełnieni Jego promienistą jasnością, pełniej i wyraźniej jaśniejący blaskiem Trójcy Przenajświętszej. Bo przyjęliście teraz, choć jeszcze nie w pełni, jeden promień jedynego Boga, w Chrystusie Jezusie, Panu naszym, któremu chwała i panowanie przez wszystkie wieki. Amen.”
s. M. Teresa od Jezusa Królującego w Boskiej Eucharystii OCPA