IV Niedziela zwykła

O ile poprzedniej niedzieli zaproszeni byliśmy by odkryć spojrzenie Jezusa, który „ujrzawszy” powołuje uczniów, o tyle w tą czwartą niedzielę, Słowo Boże prowadzi nas krok dalej. Już nie tylko doświadczenie Jezusowego spojrzenia, ale zmiana własnego, tak by w konsekwencji móc patrzeć jak Jezus, w tym samym kierunku, z mądrością i miłosierdziem, „w Duchu i prawdzie”. Tzw. Kazanie na Górze jest centralnym miejscem nauczania Jezusa, jest kluczem. W wielowiekowej tradycji komentowania tego fragmentu podkreśla się jego wartość i znaczenie, jako „katechizmu ucznia Chrystusa”. Ale tej niedzieli wszystkie czytania stanowią niesamowitą lekcję – jak patrzy Jezus i jak pragnie abyśmy postrzegali to, co dzieje się w nas i wokół nas. Są one zachętą do zweryfikowania także hierarchii wartości jakimi się kierujemy na co dzień oraz pomagają odpowiedzieć na pytanie: jakie cechy powinien mieć uczeń Jezusa.

„Błogosławieni” to znaczy szczęśliwi. Jeżeli jedynie po ludzku spojrzymy na wymienione przez Pana „kategorie”, raczej nie nazwalibyśmy ich szczęśliwymi – dostrzegamy paradoks: jak płaczący, smutni, prześladowani, ubodzy mają być szczęśliwymi? A Chrystus pokazuje, że właśnie to, co trudne może być przestrzenią błogosławioną. Tylko trzeba otworzyć się na łaskę światła Ducha, by swoje życie czytać w Bożym kluczu. Po ludzku mówilibyśmy w takich okolicznościach o nędzy i cierpieniu, a nie o błogosławieństwie. Owszem, ale kiedy odkryje się w tym trudzie Boga i Jego obecność, kiedy wszystko zacznie się przeżywać z Nim, w Nim i dla Niego, kiedy intencje będę ukierunkowane na Niego i Królestwo – czy to wszystko wówczas nie staje się błogosławionym? Bo trzeba zauważyć właśnie motywy – „cierpiący dla sprawiedliwości”, znoszący udrękę dla prawdy. A nagroda nie jest tu w doczesności – „posiądą niebo, Boga oglądać będę, dostąpią miłosierdzia” – Jezus wyprowadza nas poza doczesność, tak mocno ucząc, że tu nic się nie kończy, że nasze życie choć zmienia się po śmierci, trwa nadal i to wieczność jest tym, co nie podlega prawu przemijania. Powołani jesteśmy do wieczności – lecz ona zaczyna się w pewnym sensie już tutaj, bowiem jej kształt kształtują nasze czyny i postawy. Jak mówił św. Augustyn – Bóg może nas stworzyć bez nas, ale już nie może nas zbawić bez nas, bez odpowiedzi naszej wolnej woli na Jego łaskę (pokora Boga!). Czytania tej niedzieli tak bardzo nam pokazują jak często mylimy się w naszych osądach, gdy czemuś lub komuś nadajemy jakąś wartość. „To co nie jest szlachetnie urodzone, Bóg wybrał” – powie św. Paweł. Jak daleko jest nasze spojrzenie od Jezusowego. (Powie też: przyjrzyjcie się swojemu powołaniu – tzn. spójrzcie w prawdzie na siebie, to nie tak, że jesteście idealni, też jesteście słabi, skłonni do upadków i grzechów, ale z Łaską Pana możecie tak wiele, to ta Łaska was poprowadzi; nie oszukujmy siebie, że sama przynależność – czy poczucie przynależności – do Chrystusa czyni nas idealnymi i świętymi na ziemi. Nie. Wszystko mamy od Pana. A na co zda się chlubienie, że jest się chrześcijaninem, jeżeli uczynkami i codzienną postawą daleko jestem do nauczania Ewangelii? Uczeń Chrystusa to nie perfekcjonista, ale ten, który odkrywa prawdę o sobie i z każdym dniem staje się coraz bardziej ubogi – czyli z każdym dniem coraz mocniej ufa Panu, nie sobie i nie światu, ale Jezusowi. Nasza świętość to zawierzenie Bogu i posłuszeństwo Jego woli, wypełnienie tej woli).

Ale Chrystus mówiąc o „błogosławionych”, pokazuje nam coś jeszcze. Możemy być pewni, że On to wszystko dostrzega, patrzy na to, jest przy nas w tym wszystkim, niczego nie ignorując. Pan pochyla się nad nami, daje nadzieje (zapowiedź nagrody też możemy w ten sposób odczytać – to, co trudne w kiedyś się skończy, Pan nie chce nasze cierpienia). Błogosławić to także dawać łaskę, życzyć tego, co najlepsze. To także wyraża nieraz aprobatę – słyszymy przecież: „błogosławię ci na ten czyn” na przykład, czyli zgadzam się, sercem jestem z tobą, życząc powodzenia. I w tym miejscu możemy przyjrzeć się cechom ucznia Chrystusa. „Ubogi w duchu” – czyli wolny. Pokorny, cichy – czy to nie kojarzy się także z zaufaniem, z zawierzeniem? Będziemy śpiewać refren Psalmu: „Ubodzy duchem mają wstęp do nieba” – czyli wolni od doczesnych przywiązań, czyli ci, którzy niczego nie opierają na sobie, ci, którzy są pokorni, potrafią uklęknąć i prosić, są „żebrakami” i zarazem dziećmi, które ufnie garną się do Ojca, wiedząc, że wszystko mają od Niego. Miłosierni – współczujący, otwarci na innych, ci, którzy innym nie niosą ludzkiej dobroczynności, ale miłość samego Boga, którzy pochylają się nad drugim – nade wszystko, ci którzy potrafią, chcą przebaczać; którzy nie pytają, „kto jest moim bliźnim”, ale czynią wszystko, by opatrzeć rany potrzebującego. Pragnący sprawiedliwości, prawdę czyniący, znoszący prześladowania – ale nie dla swojej chwały czy przeforsowania swojego myślenia, idei i poglądów, ale dla Imienia Boga; to, ci którzy stają się siewcami Królestwa bez kompromisu, bez relatywizmu. Odczuwają smutek z powodu odrzucania Boga i Jego nauk, płaczący wobec cierpienia, wobec zguby innych. Czy jestem apostołem Królestwa? Czy to Bóg jest dla mnie najważniejszy? Czy polegam na Nim czy na sobie? By z całym zaangażowaniem zabiegać o Królestwo i sprawy Ewangelii potrzeba tej wolności ducha i postawy zawierzenia. Nie ludzka wyniosłość i nie dla ludzkiej pochwały i aprobaty – ale z przekonaniem, że dla Boga warto wszystko. Potrzeba nam odkrycia wartości pokory, prostoty i potęgi zaufania.

Zwróćmy jeszcze uwagę na to, co dzieje się na Górze. Jezus wchodzi na nią, widzi tłum ludzi zebranych wokół Niego. Patrzy na nich – ucząc nas tym samym patrzenia na to, co wokół nas. W tej perspektywie jakże błędnych wydaje się wiele naszych osądów. Otwiera swoje usta jak otwiera się Księgę Słowa. On jest Słowem Życia, jego Słowa są życiem. Czy chcę by On do mnie mówił? Czy wyczekuję na Jego słowa i jestem na nie otwarty? Dla zebranych ta mowa błogosławieństw musiała być zaskoczeniem (by nie użyć wyrażenia: szokiem). Ich różne cierpienia, troski i zmagania Pan nazywa „błogosławionymi” – bo przez nie przyjdzie nagroda wieczna. Żaden trud nie jest daremny, żadna łza nie jest przez Boga pominięta, wszystkie są zauważone, wszystko jest zapisane w Jego Sercu. Jezus rozpoczyna swoje wielkie nauczanie od przywrócenia godności, nadania wartości temu, co świat odrzucił, zlekceważył. (Nieco inną wersję „błogosławieństw” przekazał nam św. Łukasz – tam są one skonfrontowane z „przekleństwami” – jaką złudą i czymś ulotnym jest to, co doczesne, to, co tylko ziemskie). Na koniec Jezus zwraca się w sposób tak bardzo osobowy: „błogosławieni jesteście…” – możemy wysnuć taką refleksję, że słowa te powiedziane zostały bezpośrednio do wybranych szczególnie uczniów, do Dwunastu. Najpierw Chrystus próbował im pokazać jaka powinna być perspektywa ich spojrzenia – pokazał jak On patrzy, sprawiając, że ciemność rozjaśnia się błogosławieństwem. Ale teraz jakby mówił: odnieś to wszystko, co poznałeś do siebie i swojego życia. Od teorii do praktyki. Od tego, co daleko do tego, co blisko. Może też uczniowie czuli się jakoś szczególnie ważni w tym tłumie – oni tak blisko Mistrza, mogły ich serca wypełnić się dumą. Tak, Chrystus jest naszą najważniejszą wartością, nadaje sens i wartość naszego człowieczeństwa, jest chlubą być Jego uczniem. Ale nie w kategoriach ludzkich zaszczytów. Jezus mówi im, że ich błogosławieństwem będą prześladowania. Nie poklask, czerwone dywany i złote wieńce. Ale oszczerstwa, pogarda, wyśmianie, niezrozumienie przez świat.  Jezus mówi nawet coś więcej: cieszcie się, bo wasza nagroda jest w niebie. Nigdy nie stracić z oczu wieczności oraz żywego Boga. Uczyć się każdego dnia patrzeć na swoje życie oczyma Jezusa i to Jego pytać się o aprobatę, o ocenę. Jeżeli idziemy Jego drogą, On nam błogosławi. A jaka była ziemska droga Syna Bożego? Już niedługo znów będziemy przeżywać Wielki Post, gdy tak bardzo wtedy uświadamiamy sobie Jego cierpienia. Zaufać Panu. On wie najlepiej jaką prowadzić nas, każdego indywidualnie, drogą byśmy byli zbawieni. Ale potrzeba nam oczu Chrystusa a nie świata, by to odkryć.

Postać Jezusa na Górze to także obraz tego, że Bóg jest ponad wszystkim. Tylko On jest Panem, Królem, Zbawicielem. Uczmy się czytać nasze życie w kluczu ewangelicznych wartości i nauki. Przyjmijmy drogę, którą wskazuje nam Pan.

s.M.Teresa