I Niedziela Adwentu (rok C)

„Do Ciebie, Panie, wznoszę moją duszę” – tak odpowiadamy modląc się Psalmem pierwszej niedzieli Adwentu. Rozpoczynamy nowy rok liturgiczny, rozpoczynamy szczególnym czasem, który ma nas przygotować do celebracji misterium Wcielenia Jezusa. Adwent to czas oczekiwania. Nasze myśli biegną ku scenie Zwiastowania, a potem do Betlejemskiej Nocy. Jednak w pierwszej połowie kieruje Adwent naszą uwagę na przygotowanie na przyjście Pana na końcu czasu, to przygotowanie na paruzję. Jest to więc niejako kontynuacja tematu, który towarzyszył nam w ostatnich dniach zakończonego roku liturgicznego.

U progu tego szczególnego czasu modlimy się: „Daj mi poznać Twoje drogi, Panie, naucz mnie chodzić Twoimi ścieżkami. Prowadź mnie w prawdzie według swych pouczeń”, bo w Tobie, Panie, mam nadzieję. I może to jest naprowadzenie na to, w jakim duchu przeżywać Adwent. Zarówno Adwent jak i okres Wielkiego Postu są szczególnym czasem, w którym wezwani jesteśmy, zaproszeni jesteśmy do refleksji nad swoim życiem, do nawrócenia, czyli przemiany myślenia, do wejścia do Bożą drogę, aby już nie błądzić „swoimi” szlakami. Jednak, żeby iść Bożą ścieżką, trzeba otworzyć się na Boże Słowo, dać się poprowadzić. A Jego ścieżki są „pewne i pełne łaski”, a Pan jest „dobry i łaskawy, dlatego wskazuje drogę grzesznikom”. Czy jest we mnie taka gotowość serca do zawierzenia Panu? Św. Paweł wzywał Tesaloniczan: „stawajcie się coraz doskonalszymi”. Wiara jest ciągłą drogą, nasze życie to pielgrzymowanie. Nie można się zatrzymać. Nie można powiedzieć sobie, że osiągnęliśmy już „doskonałość”. Wczytując się w ten fragment listu św. Pawła, możemy również dojść do refleksji, że czasem nie trzeba szukać daleko, że nie trzeba wymyślać nadzwyczajnych postanowień – czasem odpowiedź jest blisko nas. Postępować zgodnie z tym, co już przejęliśmy, czego się „nauczyliśmy”. Może właśnie to jest „program” na tegoroczny Adwent?

Mówimy, że nasze życie jest „adwentem” – to jest oczekiwaniem na paruzję Pana. Porównajmy to do oczekiwania na umiłowaną Osobę. Kiedy na kogoś kogo kochamy czekamy, to myślimy o tej osobie i towarzyszy nam niecierpliwość, to wyczekiwanie sprawia, że nasza uwaga skierowana jest na Oczekiwanego. A Jezus mówi w dzisiejszym fragmencie Ewangelii: „uważajcie na siebie”, „czuwajcie i módlcie się”. Bóg powołał nas z miłości i z miłości „przeznaczył” nas dla siebie. Nasze życie staje się chwałą Boga, kiedy jest utkane z ewangelicznych postaw, z wiary, nadziei, miłości, z wierności Panu, który „do końca nas umiłował”. Nasze życie staje się wówczas właśnie modlitwą. Bo kiedy słyszymy wezwanie do nieustannej modlitwy, nie chodzi o ciągłe wypowiadanie słów pacierza, ale o przemienienie naszej codzienności w modlitwę, to znaczy w dialog z Panem (dialog zakłada także słuchanie Rozmówcy), to znaczy w żywą relację z Ojcem, z Jezusem; relację ożywianą, prowadzoną mocą Ducha Świętego.

Kiedy czekamy na przybycie gości, jedną z pierwszych podejmowanych czynności jest robienie porządków. Uprzątnąć oznaczać może również „zrobić miejsce”. W perykopie ewangelicznej na rozpoczęcie tegorocznego Adwentu słyszymy słowa Pana: „Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych, żeby ten dzień nie spadł na was znienacka jak potrzask”. I tak, może to zrozumieć dosłownie, jako zaproszenie do ascezy, do umartwienia, do podjęcia różnych postanowień związanych z szeroko rozumianą abstynencją, ale możemy w tym zobaczyć również drogę do wolności, drogę, która mamy uprzątnąć, aby mógł nią przejść Pan. Chodzi także oto, abyśmy nie pozwolili sobie odebrać czasu Adwentu – tych jednego dwóch właśnie wymiarach. Tego, który jest naszą codziennością – czyli: aby troski doczesne, ale i nieuporządkowane korzystanie z doczesnych przyjemności, nie przysłoniły nam prawdy, o tym, że tu na ziemi jesteśmy tylko pielgrzymami, a naszą troska winno być dążenie do Domu Ojca, wierność Chrystusowi, która tam nas doprowadzi poprzez codzienne nawracanie się i życie zgodne z Ewangelią; abyśmy nie stracili z oczu serca i pamięci na Kogo (kogo) tak naprawdę oczekujemy. I w tym drugim wymiarze – aby nasze codzienne zabieganie, różne zajęcia, relacje, to, co dociera do nas ze świata i od świata, nie odebrały nam szczególnego czasu Adwentu, czyli przygotowania do Świąt Narodzenia Pańskiego, który jest właśnie takim uprzywilejowanym czasem „porządków”. A w Bożej optyce, wszelki takie „porządki” mają nas doprowadzić do wewnętrznej wolności, dzięki której nic nam już nie zasłoni Pana. „Aby ten dzień nie spadł na was znienacka” – dlatego mamy czuwać, ale Chrystus nie ma na myśli nerwowego, lękowego oczekiwania, które zamykałoby nas na przeżywanie „tu i teraz”. Chodzi raczej o dyspozycję serca i o jego wrażliwość. Ale także o stanięcie w prawdzie, że „ten dzień” nadejdzie – tak, to jest prawda, to jest coś czego nikt z nas nie uniknie. Nie znamy chwili swojej śmierci, a tym bardziej nie znamy dnia Paruzji. Wierzymy jednak, że każda chwila naszego życia może być – i jest – przeniknięta Bożą obecnością. Pytanie, na ile jesteśmy otwarci na dostrzeganie tej Obecności?

Sformułowanie „ociężałe serce” pojawia się także w Psalmie 4: „Mężowie, dokąd będziecie sercem ociężali?/ Czemu kochacie marność i szukacie kłamstwa?/ Wiedzcie, że Pan mi okazuje cudownie swą łaskę,/ Pan mnie wysłuchuje, ilekroć Go wzywam./ Zadrżyjcie i nie grzeszcie,/ rozważcie na swych łożach i zamilknijcie!/ Złóżcie należne ofiary/ i miejcie w Panu nadzieję!” Psalmista, który doświadczył Bożej opieki, tego, jak Pan odpowiada, kiedy z ufnością się do Niego woła, zwraca się teraz do tych, którzy idą za marnością. Nasze serce staje się „ociężałe”, kiedy karmione jest kłamstwem, marnością, grzechem. Psalmista przekonuje i pokazuje drogę ratunku: to nawrócenie, to „zamilknięcie”, czyli odłożenie ludzkich debat i usprawiedliwiania samych siebie, ale również wewnętrzne zamilknięcie sprawia, że można usłyszeć głos Boga. „Miejcie nadzieje w Panu”. A gdzie, w kim, ja złożyłem swoją nadzieję? „Moce niebios zostaną wstrząśnięte”, na ziemi będzie trwoga narodów i huk morza, nawałnica – zachwianie. To, w czym tu na ziemi pokładaliśmy nadzieję, doczesne skarby i relacje, to wszystko zostanie powalone, zostanie to zachwiane, bo Pan nadchodzi z mocą.

„Wtedy ujrzą Syna Człowieczego…” – kiedy już będzie dla Niego miejsce. Czasem w naszym życiu naprawdę coś musi się rozwalić, aby naszym oczom ukazał się nowy widok, abyśmy nabrali nowej perspektywy, abyśmy naprawdę dostrzegli Boga i uznali, uwierzyli, że tylko w Nim mamy pokładać nadzieję. „A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie” – mówi w dzisiejszej perykopie Pan Jezus. Oto Dobra Nowina. Jeżeli w naszym „tu i teraz” podążamy za Nim, nie musimy się lękać Paruzji. Gdybyśmy prześledzili wszystkie mowy Pana o tematy eschatologicznej, odkryjemy, jak wiele jest w nich nadziei oraz wezwania do odwagi, do tego, aby się nie bać, lecz właśnie podnieść głowę, nabrać odwagi, aby się nie trwożyć. Jezus nie chce nas przybić, pognębić mówiąc o „końcu”, On tylko przypomina to, co ma się wydarzyć, także w kontekście tego, że Jego królestwo nie jest z tego świata, więc i my nie możemy się w naszej perspektywie zatrzymać jedynie, tylko i wyłącznie na „tym” świecie.

Motyw „ociężałości” pojawia się także u proroka Jeremiasza w piątym rozdziale, kiedy mówi o zatwardziałości Izraela: „Jak klatka pełna jest ptaków, tak domy ich przepełnione są oszustwem: w ten sposób stają się oni wielkimi i bogatymi, otyłymi i ociężałymi, a także prześcigają się w nieprawości. Nie przestrzegają sprawiedliwości”. Pod słowem „dom” przeczytajmy metaforycznie: dusza, nasze serce. Otyli – obżarstwo; ociężali – pijaństwo, troski doczesne (zauważmy jeszcze, że Pan Jezus pewnie nie ma myśli trosk takich naturalnych, codziennych – choć i w ich przypadku wzywa do ufności Ojcu, który wie, co potrzeba Jego dzieciom – ale chodzić może o takie zbytnie zatroskanie doczesnymi skarbami, zyskami, pozycją itp.; a chciwość jest bałwochwalstwem, jak zauważył św. Paweł). Żeby coś zostało napełnione, trzeba do owego „pomieszczenia” sukcesywnie coś wytrwale dokładać. Czym my napełniamy nasze „domy”? „Nie przestrzegają sprawiedliwości” – w pierwszym czytaniu dzisiejszej niedzieli mowa jest o potomstwie sprawiedliwym, o sprawiedliwym potomku Dawida. My odczytujemy w tym oczywiście zapowiedź narodzin Mesjasza, tajemnicy Wcielenia i królowania Jezusa Chrystusa, ale jako „dzieci Boga” my również wezwani jesteśmy do przestrzegania sprawiedliwości. Nie podążanie jej drogą można uznać za swoistego rodzaju sprzeniewierzenie się temu, do czego zostaliśmy wezwani.

Może właśnie tak trzeba odczytać dzisiejszą perykopę – jako zaproszenie do wolności serca. Aby w wolności przeżywać ten święty czas, który jest, będzie na pewno, czasem Bożej łaski, która chce nas kształtować, abyśmy „mogli stanąć przed Synem Człowieczym”. A nim ukaże się nam On jako Pan potężny, przychodzi do nas w pokornej postaci małego Dziecka. A najlepszym przygotowaniem – na co też zwraca uwagę św. Paweł w dzisiejszym drugim czytaniu – jest wzrost w miłości. Autor Listu do Hebrajczyków wyrzuca, że wiele ma do mówienia, do przekazania, ale napotyka takich, co są „ociężali w słuchaniu”. A przecież wiara nasza rodzi się z tego, co słyszymy – słuchać więc, wsłuchiwać się wciąż na nowo powinniśmy w Boże Słowo. Zwiastowanie Najświętszej Maryi Pannie również dokonało się „mocą” Słowa. Czy Słowo Boże jest przeze mnie przyjmowane z otwartością? To ono pomaga się nie lękać, nabrać ducha i właściwie wszystko oceniać, uporządkować hierarchę życiowych wartości. Czy jest ono dla mnie głosem zbliżającego się Oblubieńca?

Jakie będą dni tegorocznego Adwentu? Nie wiemy, trudno z góry wszystko zaplanować. A może właśnie będą one zupełnie różne od naszych oczekiwań, od naszego planowania? Czy jest we mnie na taki „scenariusz” zgoda? Bo wszakże to nie my Pana mamy prowadzić przez ten czas, ale pozwolić, aby to On poprowadził nas. „Prowadź mnie w prawdzie według swych pouczeń, Boże i Zbawco, w Tobie mam nadzieję”.

s. M. Teresa od Jezusa Królującego w Boskiej Eucharystii OCPA