Święty Ojciec Pio – trochę inny wizerunek

Świętego Ojca Pio przedstawiałam dotychczas jako poważnego kierownika duchowego, kierownika sumień, cierpiącego z powodu stygmatów i wielu różnych chorób, które Go trapiły prawie nieustannie (były ofiarowywane przez Ojca za grzeszników), oraz cierpiącego z powodu ataków szatana i walczącego z szatanem. Lecz Ojciec Pio był jednocześnie normalnym człowiekiem pełnym radości i humoru oraz wad jak każdy z nas ludzi. Współbracia lubili gdy przebywał z nimi w refektarzu, bo często wprowadzał atmosferę radości i uśmiechu. Miał duży repertuar różnych powiedzonek, anegdot i umiał tworzyć anegdoty dostosowując je do panującej sytuacji. Czasem mogłoby wydawać się, że są złośliwe w stosunku do współbraci, lecz nikt nigdy nie obrażał się na Ojca Pio, a wręcz odwrotnie starano się walczyć z ośmieszonymi przez Ojca w dowcipach wadami. Uwielbiał przebywać w towarzystwie przyjaciół i nie chciał ich wypuszczać z klasztoru. Na pożegnanie często mocno ich ściskał po kilka razy i całował.

Kilka wybranych żartów i anegdot Ojca Pio.

–  Pewien prawnik umarł i poszedł do nieba. Ale poczuł się zmęczony, przez dwa miesiące nie miał nic do roboty. Pewnego dnia sam wymyślił sobie sprawę. Powiedział: „Uważam, że Święty Piotr nie powinien mieć kluczy do nieba”. Ktoś spytał go dlaczego. Prawnik odparł: „Święty Jan Chrzciciel powinien mieć pracę Świętego Piotra. Święty Jan był kuzynem Jezusa i Jego poprzednikiem. Ma prawo dzierżyć klucze do nieba”. Wszyscy zgadzali się z prawnikiem. Rozmawiano o tym w całym niebie. Bóg Ojciec to usłyszał i spytał: „Co tu się dzieje?” Opowiedziano Mu o wszystkim. „Przedstawmy tę sprawę przed sądem”, odrzekł. Święty Piotr stanął więc z kluczami w ręce, a prawnik zajął miejsce po drugiej stronie. Bóg spytał prawnika: „Co masz do powiedzenia?” Prawnik odrzekł: „Święty Jan Chrzciciel jest kuzynem Jezusa, Twojego Syna. Jan był Jego prekursorem, to on opowiadał ludziom o przyjściu Jezusa”. Prawnik był elokwentny. Bóg pokiwał głową jakby chciał powiedzieć: „Tak”. Święty Piotr się wystraszył. Pomyślał sobie: „Stracę klucze”. I wtedy klucze wypadły mu z ręki. Bóg powiedział do prawnika: „To, co powiedziałeś, brzmi właściwie, ale nie tak postąpił mój syn. To, co zrobił, pozostanie na wieczność”. Wtedy Święty Piotr podniósł klucze i powiedział do prawnika: „Jesteś ostatnim prawnikiem, jaki wszedł do nieba. Odtąd żaden tu nie wejdzie!”.

–  Po zakończeniu I wojny światowej wszyscy profilaktycznie mieli być zaszczepieni aby zapobiec epidemii cholery. Do klasztoru przybył lekarz aby dokonać szczepień. Jako pierwszy został zaszczepiony Ojciec Pio i wpadł na pewien pomysł. Powiedział do zgromadzonych nowicjuszy i współbraci zgromadzonych w pokoju: ”Chłopcy za chwilę przyjdzie ojciec Bernardo. Jako że jest tchórzem, udawajmy przed nim dla żartu, że szczepienie jest bardzo bolesne. Trochę się pośmiejemy! Ojciec, gdy tylko zobaczył nadchodzącego ojca Bernarda udał że rozmawia z doktorem. Stojąc w uchylonych drzwiach, powiedział głośno: Doktorze, rzeczywiście boli ten zastrzyk! Lekarz odpowiedział: No tak, mój Ojcze. Te akurat bardzo bolą, bo służą do zwalczania cholery. Przerażony ojciec Bernardo zbladł i drżącym głosem wydukał: Piuccio, ja się nie szczepię. To boli, ja się boję. Ojciec Pio, tłumiąc niepohamowany śmiech, zawyrokował: Jak Samson umiera to ze wszystkimi Filistynami. Ja się zaszczepiłem, to i zaszczepią się wszyscy. No, odwagi, zaczynamy od taty – i zwrócił się w kierunku wujka Grazio, swego taty, który był również pośród nas. Ale widząc, że stoję bliżej niego, zmienił zdanie: Albo nie, zróbmy najpierw zastrzyk temu jagniątku. Podczas gdy ja poddawałem się niewinnemu szczepieniu, Ojciec Pio dawał mi kuksańce w bok i szeptem rozkazywał: Krzycz, krzycz głośno! Ja, trochę udając, a trochę dlatego, że kuksańce naprawdę bolały, zacząłem wrzeszczeć. Później dowiedziałem się, że jakiś inny brat, który czekał pod drzwiami, nawet zemdlał. Tymczasem Ojciec Pio poprosił ojca Bernarda o przygotowanie się do szczepienia, lecz ten bardzo blady cofał się, mówiąc: Puccio, ja się boję. Jestem stary, przeżyłem wojnę. Nie będę się szczepił! Ojciec Pio, z trudem utrzymując powagę, odrzekł: Powiedziałem: Samson ginie razem ze wszystkimi Filistynami. Ja się zaszczepiłem, więc niech się zaszczepią wszyscy! Biedny ojciec Bernardo! Wznosząc oczy do nieba podszedł do doktora. Po przyjęciu zastrzyku z westchnieniem ulgi odzyskał siły i powiedział płaczliwie: Ależ, Puccio, nic nie czułem! – Oczywiście – odrzekł Ojciec Pio – Szczepionka widziała, że się boisz i nie chciała, by cię zabolało. Przez dobre pól godziny śmialiśmy się serdecznie, a wiadomość przechodziła od brata do brata, bawiąc wszystkich świętą radością.”

–  Pewnego dnia do Ojca Pio zbliżył się młody Kalabryjczyk i idąc za Ojcem powtarzał: Ojcze, proszę się za mnie modlić Chcę się żenić z córką stróża cmentarza, co Ojciec na to? Ojciec Pio odpowiedział: To się żeń! Młodzieniec odrzekł: Ale jej rodzice nie chcą mi jej dać. Ojciec Pio na to: W takim razie się nie żeń. Młody Kalabryjczyk nalegał: Ale ja ją kocham! Ojciec Pio znów rzekł: No to się żeń! Młodzieniec znów zaczął przedstawiać Ojcu Pio różne przeszkody na zmianę z tym, że chce się żenić, a Ojciec cierpliwie słuchał powtarzając na zmianę to się żeń lub to się nie żeń. Wreszcie Ojciec Pio nie wytrzymał i powiedział: Hej, chłopcze! Chyba sobie nie wyobrażasz, że będę twoim stręczycielem? Pomodlę się za ciebie, ale teraz zostaw mnie w spokoju.

 – Przebywając ze współbraćmi w refektarzu Ojciec Pio zadał pytanie ojcu Basilio: Ojcze Basilio, powiedz mi, kto idzie od razu prosto do piekła? Po chwili zastanowienia ojciec Basilio powiedział, że nie wie i prosił o wyjaśnienie problemu. Ojciec Pio odrzekł: Dwa rodzaje ludzi idą od razu do piekła. Skrupulatni spowiednicy i skrupulatni penitenci.

–  Tak opowiadał brat  Modestino: „ Wybrałem się do wsi, żeby zakupić na rachunek paru osób dewocjonalia. O ich poświęcenie, a także o poświęcenie butelki wina, miałem prosić Ojca Pio. Gdy wróciłem do klasztoru, poszedłem do Ojca, który czytał w saloniku. Po nakłonieniu go do poświęcenia religijnych drobiazgów, powiedziałem: Ojcze pobłogosław także tę butelkę wina. Ojciec Pio uczynił to, o co prosiłem, i dodał mrukliwym tonem: No, to dziś rano uczyniłem pierwszy cud. Zapytałem: Jaki cud, Ojcze? Odpowiedział: Zamieniłem w wino zawartość tej butelki. Odrzekłem: Ależ Ojcze, przecież to było wino! Ojciec Pio popatrzył na mnie i pokiwał litościwie głową. (…) po paru dniach dowiedziałem się, że właściciel winiarni, w której kupiłem tę butelkę, robił wino, jak to się mówiło, nie z winogron, ale z etykiet, i to pewnie najgorszej jakości. (…)pojąłem wartość jego błogosławieństwa”.

–  Uliczni handlarze sprzedawali pielgrzymom na ulicach Rotondo wizerunki Ojca Pio. Często wówczas mawiał Ojciec Pio: „ Tyle kosztowałem moją mamę, a teraz ci mnie sprzedają po dwa grosze”.

–  „Pewnego dnia Ojciec Pio spowiadał, nagle wyszedł z konfesjonału, a jego współbracia zobaczyli, że uniósł się w obłoku i zniknął. Zapytali go później, co to było. Odpowiedział: Kiedy skończyłem spowiadać i wstawałem, poczułem tak silny zawrót głowy, że bałem się, że upadnę. Poprosiłem więc grzecznie anioły, żeby wybawiły mnie z kłopotu i podtrzymały mnie, pomagając mi przejść po głowach ludzi. Jakież były one twarde! Jak cegły”.

–  W upalny, letni dzień zakrystia była wypełniona tłumem ludzi czekających na spowiedź do Ojca Pio. Brak było powietrza i niektórzy poczuli się słabo lecz nikt nie chciał wyjść aby nie stracić kolejki do spowiedzi. „Wówczas Ojciec Pio, domyślając się nadchodzącego niebezpieczeństwa, znalazł jedyne rozwiązanie problemu: jeśli on wyjdzie , wyjdą stąd i inni.  Kiedy opowiadał to ojcu Agostino, ten zapytał: Ale jak udało ci się wyjść, jeśli ci ludzie byli tak stłoczeni, że nie było miejsca między jednym a drugim? A on na to, tak jakby chodziło o najzwyklejszą rzecz na świecie: Wyszedłem przechodząc im po ramionach. A nie zawadzały ci ich głowy? – pytał ojciec Agostino. Nie ojcze. Głowy przesuwają się jak kamienie”.

–  Do klasztoru w San Giovanni Rotondo przyjechał misjonarz, który pracował w Indiach. Pewnego dnia w refektarzu misjonarz opowiadał z entuzjazmem jak szybko płynął statkiem do Indii – bo zaledwie 7 dni z Genui do Bombaju. Natomiast droga powrotna z Indii, według relacji misjonarza , przebiegła jeszcze szybciej. Wszyscy słuchali z zapartym oddechem  relacji z podróży statkiem płynącym  350 – 450 kilometrów na godzinę. „I nagle nieoczekiwanie odezwał się Ojciec Pio: Ech! … A ja przemierzam to w jednej chwili …”. (była to aluzja do bilokacji Ojca Pio).

–  Ojciec Pio przebywał w chórze na samotnej modlitwie. Na placu kościelnym był tłum pielgrzymów i ogólny duży gwar lecz jeden głos dawał się słyszeć ponad tym gwarem i powtarzał nieustannie: Ojciec Pio za dwa grosze! Ojciec Pio  za dwa grosze! „Ten krzyk rozpraszał Ojca Pio, a jednocześnie go rozśmieszał. Ponieważ ów głos nie ustawał, Ojciec Pio wychylił się przez okno, żeby zobaczyć, kto tak krzyczy. Był to jakiś biedak, który sprzedawał widokówki z wizerunkiem Ojca Pio. Zobaczywszy go – kończył opowiadanie Ojciec Pio – powiedziałem sobie: Kto wie, czy ojciec gwardian nie myśli sobie, że ma nie wiadomo jak wielkiego podwładnego w osobie Ojca Pio! … Tymczasem on, Ojciec Pio, jest wart dwa grosze!”

–  Ojciec Pio przebywając w gronie współbraci i przyjaciół tak zażartował: „Nie jestem może dobrym zakonnikiem, ale jestem dobrym chrześcijaninem. Każdej niedzieli uczestniczę we Mszy Świętej, spowiadam się i przystępuję do Komunii Świętej przynajmniej raz w roku … – i przy tych ostatnich słowach roześmiał się”.

–  Jeden ze współbraci Ojca Pio miał ubytek słuchu i dostał od przełożonych pozwolenie na zakup nowego aparatu prawie niewidocznego połączonego z okularami. Ojciec Pio wiedział, że żartując z tego brata sprawia mu przyjemność, a na dodatek dzięki jego działaniom brat przed laty uzyskał pierwszy swój aparat słuchowy. Przyjechał ów brat do San Giovanni Rotondo i po obiedzie ze współbraćmi zatrzymał się aby porozmawiać z Ojcem Pio. Ojciec Pio zapytał: „Słyszysz lepiej? Masz aparat słuchowy? – Tak, Ojcze! Tutaj! – i pokazałem mu  słuchaweczkę: Przekazuje mi dźwięki wzmocnione.  – A jak ją wyjmiesz z ucha? Zapytał Ojciec Pio. Odpowiedziałem: Wtedy już nic nie słyszę. – No to wyciągnij ją na chwilę! – usłyszałem polecenie. Wyciągnąłem ją, a on uśmiechając się, powiedział na cały głos: Do roboty chłopcy! Teraz jest dobra okazja! Możecie obmawiać ojca Costantino, bo teraz nic nie słyszy!!! A my wszyscy śmialiśmy się razem z nim.”

–  Chłopczyk cztero albo pięcioletni wkradł się w łaski furtiana i wchodził do klasztoru kiedy mu się podobało. Był małym wiercipiętą nie mającym wstydu ani strachu. Chłopiec zawsze gdy wszedł do klasztoru biegł do Ojca Pio i mimo towarzyszących Ojcu ludzi starał się być blisko, a odchodził dopiero wtedy gdy wychodzili wszyscy. Pewnego dnia do Ojca Pio przyjechał ksiądz z Bari i zwrócił uwagę na małego chłopca. Jednego razu powiedział do Nunzio (imię chłopca), aby poszedł do Ojca Pio i poprosił o cukierki. Ksiądz sądził, że podsunął chłopcu dobry pomysł. A tymczasem chłopiec niewiele myśląc powiedział zdenerwowanym głosem: „Świętych prosi się o łaski, a nie o cukierki! I odszedł rozgniewany na księdza. Ksiądz zdziwiony taką reakcją chłopca dogonił Ojca Pio przed drzwiami celi i opowiedział mu wszystko. Ojciec Pio śmiał się do rozpuku.

– Syn jednego z pracowników przedszkola w San Giovanni Rotondo bardzo poważnie zachorował i wszyscy sądzili, że lada chwila umrze. Jego ojciec, mama i dziadkowie czuwali przy jego łóżku kolejno dzień i noc. Pewnej nocy przyszła kolej na mamę chłopca, a pozostała rodzina w innym pomieszczeniu grzali się przy kominku czekając na moment śmierci dziecka. Nagle przyszła do nich zapłakana mama i wszyscy pomyśleli, że chłopiec umarł. Na pytanie co się stało mama odpowiedziała, że „nic złego! Wręcz przeciwnie, stał się cud! Przed chwilą chłopiec zaczął się śmiać. Przestraszona, myśląc, że to kryzys zwiastujący ostatnie chwile, podeszłam do niego i zapytałam: Co się dzieje synku? Źle się czujesz? A on mi odpowiedział: Mamusiu, Ojciec Pio połaskotał mnie w stopy …”.

– Do klasztoru przybył ojciec Costantino.  Po skończonym obiedzie w towarzystwie innych osób i Ojca Pio wyszedł  z refektarza prowadząc ożywioną rozmowę. W pewnej chwili w rozmowie pojawił  się temat  śmierci. Ojciec Costantino z humorem i pewnością siebie powiedział do Ojca Pio: „Ojcze! Ja chętnie odstąpię Ojcu czas, który mi zostaje do przeżycia. Ojciec wyświadcza tyle dobra innym już choćby przez sam fakt, że się ojciec pokazuje przed ludźmi. A ja – biedaczyna – nie jestem nic wart. Zgadza się Ojciec? – Nie! – odpowiedział oschle. No to zróbmy tak: niech Ojciec pozwoli, że ja umrę pierwszy, nawet w tej chwili. W ten sposób, będzie mi Ojciec towarzyszyć przy śmierci. A potem to już sobie Ojciec sam poradzi … A ojciec Pio z czułością i z tonem obietnicy powiedział: Dlaczego? Nie mogę przyjść z nieba?! …”.

Święci to ludzie, jak to się popularnie mówi, z krwi i kości. Ich człowieczeństwo jest takie jak każdego z nas. Przeżywają smutki i radości, cierpienia, bóle jak każdy z nas tylko różnicą jest to, że wszystko oddają i przyjmują jako łaskę od Boga, który chce człowieka uświęcać w sobie tylko wiadomy sposób, sposób Wszechmogącego Boga. Niech się staje Twoja wola Panie, nasz Boże! Nie bójmy się świętości.

Na podstawie książek:
Kwiatki Ojca Pio  –  Costantino Capobianco OFMCap
Ja … świadkiem Ojca Pio  –  Brat Modestino z Pietrelciny
Święty Ojciec Pio  –  Ilona Kisiel – Edycja Świętego Pawła
Ojciec Pio – spotkania z duchową córką z Pietrelciny – Graziella DeNunzio Mandato     

                                                                                                                                                                                                    
opracowała: Maria Czomber – animator Grupy Modlitwy Ojca Pio w Słupsku