VI Niedziela zwykła

„Jeżeli zechcesz, zachowasz przykazania, a dochowanie wierności zależy od Jego upodobania. Położył przed tobą ogień i wodę, po co zechcesz, wyciągniesz rękę. Przed ludźmi życie i śmierć, co ci się spodoba, to będzie ci dane. Ponieważ wielka jest mądrość Pana, ma ogromną władzę i widzi wszystko. Oczy Jego patrzą na tych, co się Go boją – On sam poznaje każdy czyn człowieka. Nikomu On nie przykazał być bezbożnym i nikomu nie zezwolił grzeszyć.” – tak brzmi pierwsze czytanie szóstej niedzieli zwykłej. Pochodzi ono z Księgi Syracha (15,15-20). Czytając te słowa, mogą nam na myśl przyjść także pouczenia, jakie Mojżesz zostawił ludowi w Księdze Powtórzonego Prawa – kładę przed tobą życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo, wybierz. W Ewangelii przewidzianej na tę niedzielę, Jezus kontynuuje swoje nauczanie rozpoczęte ośmioma błogosławieństwami. Teraz – jak nowy Mojżesz, Ktoś więcej niż Mojżesz Starego Przymierza – komentuje, wyjaśnia Prawo, a właściwie to nawet nie tyle „komentuje”, co wypełnia, nadaje pełnie. I choć „mówi jak ten, kto ma moc”, to w Jego nauce wybrzmiewa także ton zachęty i pragnienia, ale to wszystko jest także bardzo konkretne – „Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego”. I znów – wybór należy do nas. Z jednej strony – Bóg, bez pomocy którego nic nie możemy, a z drugiej strony – nasza wolna decyzja. Łaska Boża jest zawsze nadobfita (jak w perykopie o rozmnożeniu chleba – ileż jeszcze zostało ułomków!), ale nasza wola może wszystko zablokować, powstrzymać. Chrystus w swojej mowie najpierw podkreśla znaczenie, wartość Prawa – ale zaprasza swoich uczniów, by poszli krok dalej nie zadowalając się tym, co powierzchowne. Jego nauka wykracza poza formalną interpretację Prawa. Tą pełnią, którą nadaje Prawu Chrystus, jest prawda, autentyczność, miłość i miłosierdzie – Duch. Litera zabija, duch ożywia. Wczytując się w słowa Jezusa, może nasunąć się jeszcze jedna myśl. Jezus próbuje nam niejako uświadomić, że Prawo zamiast być formalnością, ma być naszym życiem. A nawet nie „Prawo”, a Boża nauka, Boże przykazania. Chodzi o spojrzenie na Boże pouczenia nie jak na formalizm, nakazy i zakazy, ale jako na to, co ma nas wychowywać, ma kierować naszą codziennością, formować ją tak, by była miła Bogu i by inni patrząc na nas „chwalili Ojca, który jest w niebie” – jak usłyszeliśmy w poprzednią niedzielę. Nasze życie ma być prawdą, nie chodzi o udawanie czegokolwiek, ale o kroczenie Bożymi drogami z pragnienia serca, z przekonania. Takie przejście od formalizmu do autentyzmu może być nieraz wielką rewolucją w naszym życiu, ale ta rewolucja jest czymś błogosławionym, przynoszącym piękne owoce. Ciekawe, że Jezus omawia przykazania, których realizacja wpływa na relacje z innymi. Nikt z nas nie żyje dla siebie, sam ze sobą – żyjemy w społeczności, do wspólnoty zostaliśmy stworzeni od początku (co możemy wyczytać z pierwszych stronnic Księgi Rodzaju, które zostały nam przybliżone w minionym już tygodniu). Tylko przylgnąwszy do Jezusa, zasłuchawszy się w Jego słowa i naukę, możemy nauczyć się tworzyć prawdziwe relacje. Ta „większa sprawiedliwość” to właśnie owo autentyczne życie, to czynienie miłosierdzia, to nieraz przekraczanie siebie, rezygnacja z siebie by wybrać dobro. W końcu to realizacja woli Bożej nieustannie odkrywanej i rozeznawanej, to nade wszystko wejście w osobową i bardzo zażyłą relację z samym Bogiem. Te różne kary wymieniane przez Jezusa w tej mowie, mogą przerazić, ale w zasadzie świetnie uświadamiają nam konsekwencję wypowiadanych słów i czynów – dokonanych i tych niedokonanych. Żadna nasza postawa nie jest obojętna. To my decydujemy, co wybierzemy. A tu potrzeba także przełamania siebie. Jezus pragnie naszego życia, dlatego też swoimi mowami chce niejako nami wstrząsnąć ukazując także inną perspektywę patrzenia, jakby chciał nas obudzić, wyrwać ze snu rutyny i litery. Podaje nam tymi naukami dłoń by przeprowadzić nas od ludzkiej mądrości, często tak bardzo skażonej egoizmem i zapatrzeniem w swój czubek nosa, od małych wymagań sobie stawianych, do mądrości Bożej, do odkrywania i przyjmowania Bożej logiki, chce nas umocnić, abyśmy nie poddawali się, lecz przyjęli te wymagania w całej prostocie i zawierzeniu Jemu. Zachęca do przejrzystości naszego życia, do wejścia na Jego drogę. Nie bójmy się od siebie wymagać, nie zadowalajmy się tym co przeciętne – aby wciąż nasze serce było „żywe”, wrażliwe, byśmy wciąż szli dalej, wyżej – by nasze człowieczeństwo dojrzewało i jaśniało pełnią Chrystusa, było ukazywaniem Jego. By nasze życie było nie tylko przestrzeganiem przykazań „bo tak trzeba”, ale by jednocześnie było nieustannym poszukiwaniem Jego, Jezusowej woli, mądrości – ten paradoks podążania drogą i poszukiwania zarazem (poszukiwania sercem) wybrzmiewa w Psalmie 119, w jego fragmencie, którym modlimy się właśnie w tę szóstą niedzielę: „Błogosławieni, którzy zachowują Jego napomnienia i szukają Go całym sercem.” Może w ogóle warto zatrzymać się nad tym Psalmem, nad tym fragmentem. Niech jego słowa staną się naszą codzienną modlitwą: „Otwórz moje oczy, abym podziwiał Twoje Prawo. Naucz mnie, Panie, drogi Twoich ustaw, bym ich przestrzegał do końca. Ucz mnie, bym przestrzegał Twego Prawa i zachowywał je całym sercem.” – nie tylko rozumem, nie tylko mechanicznie, ale z pełnią przekonania, z zaangażowanym sercem, wolą i pragnieniem. Ciągle jesteśmy – i obyśmy ciągle chcieli być – uczniami w Bożej szkole, dlatego potrzeba nam nieustannego powracania do Jego słów, do Jego pouczeń, wsłuchiwania się w Ewangelię – jak św. Jan Apostoł, przytulić się do Jezusowego Serca, zasłuchać się w Jego bicie. Panie, otwórz moje oczy, bym nie widział tylko litery, ale Twoje pragnienie, wolę Ojca, który mnie kocha najbardziej i pragnie jedynie mojego dobra; otwórz moje oczy i naucz mnie pragnąć dobra drugiej osoby; otwórz moje oczy, abym nie był jak ślepiec, który nie wie dokąd zmierza, lecz bym zawsze szedł Twoją drogą i nie bał się „większej sprawiedliwości”.

s. M. Teresa